środa, 31 lipca 2013

Misiowe gadanie

Wtorek spędziłam na odsypianiu nieprzespanej nocy. Pomimo, iż cały dzień byłam senna, udało mi się troszkę poćwiczyć z misiową mamą. Ćwiczyłyśmy Vojtą i Bobath'em- misiowe obroty, podpieranie, siedzenie i misiowe masaże... Jednym słowem nie miałam czasu na misiowe obijanie:o) Po południu, pomimo wietrznej pogody wybrałam się z misiową mamą do parku na krótki spacer. W parku przyglądałam się kołyszącym drzewom i pływającym po stawie kaczkom. Po powrocie dostałam misiowy słoiczek. Nie miałam jednak ochoty na misiowy obiadek i cały czas robiłam misiowe "prr"... łyżka po łyżce wypluwając wszystko co zostało włożone do misiowej buzi. Ostatecznie mama skapitulowała!...hurra, w końcu!...dała za wygraną i nie karmiła mnie już więcej misiowym słoiczkiem. Wieczorem tradycyjnie po misiowej kąpieli dostałam misiową kaszkę i zasnęłam w ramionach taty.

***

Dziś rano odwiedziła mnie ciocia Kasia. Ciocia przyniosła mi taką sprytną misiową książeczkę z płytą do słuchania. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobała! Podczas jej wysłuchiwania wydałam z siebie nawet jakie misiowe odgłosy... powiedziałam misiowe "pa". Dziękuję ciociu za pożyczenie misiowej książeczki! ..i bardzo dziękuję cioci, od której ją dostałam:o)
Po południu pojechałam  z rodzicami do pobliskiej przychodni po skierowanie na badania i misiowe szczepienia. Po powrocie poleżałam na brzuszku bawiąc się przy tym różowym motylkiem. 






Po krótkiej drzemce zaskoczyłam misiowych rodziców... Mama jeszcze raz "puściła" mi misiową książeczkę i położyła mnie na matę przymierzając się do Vojty. Stwierdziłam wtedy, że już dawno nie dawałam popisu swojego misiowego gadania i chyba pasowałoby pokazać misiowym rodzicom, że nie jestem taką "całkowitą niemową" i potrafię wydobyć z siebie jakieś misiowe dźwięki.... Ot tak, zaczęłam gurzyć, gaworzyć i wydawać z siebie różne dźwięki! "ba", "pa", "ah" itp.... Misiowi rodzice najpierw stanęli jak w ryci...potem zaczęli się śmiać i chwalić mnie za mój misiowy popis! Ale było wesoło:o) I teraz pytanie, czyżby to była zasługa misiowej książeczki?..czy po prostu miałam dziś dobry dzień? Sama nie wiem, ale mama mówi, że najważniejsze jest to, że tak pięknie dzisiaj gadałam i to mnie chwali!!! Misiowi rodzice znowu byli dziś ze mnie dumni:o)
Wieczorem przyszłą pora na misiową kąpiel. Ostatnio bardzo polubiłam misiowe pluskanie i długo mogłabym siedzieć w misiowej wannie- wręcz nie chcę z niej wychodzić!



Po misiowej kąpieli i kaszce ucięłam sobie krótką drzemkę, a  po przebudzeniu, na zmianie misiowego taty udało mi się troszkę porozrabiać. Nie chciałam spać i zasnęłam dopiero przed 2 ...:o)

wtorek, 30 lipca 2013

Dobry dzień

Sobotni poranek tradycyjnie spędziłam na misiowych ćwiczeniach. Miałam dobry humor i chyba całkiem ładnie ćwiczyłam. Uśmiechałam się wesoło do misiowych rodziców, robiłam śmieszne minki i starałam się wydawać z siebie pierwsze misiowe dźwięki...






Misiowa mama mówi, że w tygodniu jestem misiowym leniem i nie chcę w ogóle rozmawiać.... Tylko czasami w weekend się "otwieram" i korzystając z okazji, że jest w domu dwoje misiowych rodziców, pokazuję na co mnie stać i że potrafię coś powiedzieć. No troszkę w tym prawdy musi być:o) Ostatnio zaczęłam mówić: "ba", "fa" i "wa". Mama mówi, że gaworzę głucho- tak cichutko... ruszam buzią i tylko jak się ktoś dobrze wsłucha to słyszy misiowe dźwięki. Ciocia logopeda mówi, że pasowałoby powtórzyć misiowe badanie słuchu troszkę wcześniej, niż za pół roku-bo nie wiadomo, czy misiowe problemy z mówieniem nie wynikają ze słabego słuchu...
Sobota była kolejnym bardzo gorącym dniem.  Na ekspresowy spacer wybraliśmy się dopiero późnym popołudniem... ale już po 15 minutach, misiowa rodzinka "wykończona" upałem pędem wróciła do misiowego mieszkanka...ufff...ale było gorrąco!
Po powrocie rodzice schłodzili mnie w misiowej kąpieli i po kaszce ucięłam sobie misiową drzemkę.

Prawie całą sobotę byłam radosna, uśmiechałam się i próbowałam gaworzyć. 
Misiowa mama mówi, że to był "dobry dzień" i chciałaby, żebym każdego dnia miała tak dobry misiowy humor:o)



***

Niedziela to dzień misiowych upałów. Od samego rana było bardzo gorąco. Mama nic innego nie robiła tylko dawała mi co chwilę misiową herbatkę i zmieniała spocone ubranka.






 Po południu, po misiowym mleczku tata zabrał nas do sklepu i na poznański rynek na obiad. Po super-szybkim spacerze wróciliśmy do misiowego domku. Na rynku misiowa mama kupiła mi kolorowy wiatraczek, który wyjątkowo mi się spodobał...wpatrując się w niego zapomniałam nawet o okropnym upale. Uff...to był chyba najbardziej gorący dzień misiowego lata. 
Ochłodziłam się troszkę dopiero po misiowej kąpieli. Wieczorem temperatura w misiowym domku w ogóle nie spadała-było równie gorąco co w dzień. Na dokładkę, po kąpieli miałam gorszą saturacje i rodzice musieli mi założyć misiowe nochale.... Po włączeniu koncentratora, temperatura w mieszkaniu jeszcze bardziej wzrosła i czuliśmy się jak w saunie...albo tropikach przez prawie cała noc! ...ale apetyt wcale mi się nie zmniejszył i budziłam się na misiowe karmienia. Tata się śmiał, że  mam chyba jakiś "zegar w żołądku", bo równo co cztery godziny budziłam się na misiowe jedzonko!
***
W poniedziałkowy poranek przeszła burza i troszkę się ochłodziło. Było jednak dalej dość ciepło i podobnie jak w niedzielę, nie miałam ochoty na misiowe ćwiczenia. Rano całe ćwiczenia chciałam jeść "misiową rączkę", a po południu udawałam, że przysypiam i zamykałam misiowe oczka . 






Po południu odwiedziła nas ciocia Kasia. Pomimo wysokiej temperatury udało się nam troszkę pogimnastykować. Ciocia Kasia powiedziała mamie, żeby nie martwiła się tym, że nie chce pełzać- ze czasem dzieci opuszczają jeden "etap" i zaczynają raczkować...albo po prostu chodzić. Jednym słowem na razie  ćwiczymy pełzanie i równocześnie zaczynamy wprowadzać "wyższe pozycje" takie jak do "czworaków."
Po powrocie taty mama zrobiła mi misiową gimnastykę. Po ćwiczeniach była misiowa kąpiel po której szybko zasnęłam...

piątek, 26 lipca 2013

Uff...jak gorąco!

Mała misia lubi jak jest ciepło... gdy świeci słoneczko i jest ładna pogoda, ale dzisiaj było wyjątkowo ciepło... za ciepło, wręcz upalnie!
W piątkowy poranek obudziła mnie mama na misiowe ćwiczenia. Ćwiczyłyśmy misiowe obroty, Vojtę i misiowe masaże.




Przed południem odwiedziła nas ciocia Kasia. Dzisiaj skupiłyśmy się na misiowych rączkach. Teraz ćwiczymy podpór na misiowych łokciach i rączkach - nie tylko na przedramieniach jak do tej pory. Muszę powiedzieć, iż ciocia mnie pochwaliła. Była zadowolona, że tak ładnie załapałam "o co chodzi" i daję radę. Teraz nie pozostaje mi nic innego, tylko dużo ćwiczyć....ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć....ehhh, no tak, te ćwiczenia! Po odwiedzinach cioci Kasi zrobiłam sobie małą misiową drzemkę. Po południu zjadłam misiowy słoiczek i pojechałam z misiową mamą na ekspresowy spacer.... Misiowa mama najpierw stwierdziła, że jest za gorąco i zostajemy w domu... ostatecznie jednak zdecydowałyśmy się na misiowe wyjście. Tradycyjnie poszłyśmy do pobliskiego parku.... wypiłam misiową herbatkę i mama stwierdziła, że nie ma opcji, jest za gorąco i trzeba wracać do misiowego domu....i to by był cały misiowy spacer:o) Po powrocie jeszcze bardziej chciało mi się pić. Wypiłam całą butlę misiowej herbatki, po której rodzice zrobili mi misiową kąpiel. ...a po kąpieli słodko usnęłam...

czwartek, 25 lipca 2013

Wizyta u misiowego ortopedy

W środę rano odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka. Dużo razem ćwiczyłyśmy i muszę powiedzieć, że nie najgorzej wychodziła mi misiowa gimnastyka. Po ćwiczeniach odwiedziła nas misiowa pediatra. Pani doktor powiedziała, że: "osłuchowo jest bardzo dobrze" i przepisała mi nowe misiowe lekarstwa. Powiedziała, że misiową infekcje układu moczowego będziemy leczyć jeszcze 2 tygodnie, bo musimy mieć pewność, że już mi nic nie dolega:o)
Po odwiedzinach pediatry pojechałam z mamą i tatą do misiowego ortopedy. Ortopeda był zdziwiony, że już tak ładnie siedzę. Powiedział, że stabilizuję główkę i "całkiem ładnie siedzę jak na 10 miesięczne dziecko". Jednym słowem, że robię misiowe postępy i że za każdym razem znajduje mnie coraz lepszą.
....Ba! Pewnie, że robię misiowe postępy i jestem coraz sprytniejsza!
 Jeśli chodzi zaś o stricte ortopedyczne sprawy to usłyszałam, że"misiowe stopy są kiepskie", ale "mimo to nie powinny stanowić bariery do misiowej pionizacji". Misiowy ortopeda powiedział te, że misiową szynę mam zakładać teraz tylko na noc i na dwie godziny dziennie...Huraa!...Super!!! Jednym słowem będę teraz mogła wychodzić na spacery już bez "misiowej szynki"!
....i może wtedy inne dzieci przestaną się pytać..."mamo, a co ta dziewczynka ma na nogach?".
Ortopeda zalecił kolejną wizytę jak będę miała misiowy roczek....czyli już za dwa miesiące. Sama jestem ciekawa, czym wtedy zaskoczę misiowego doktorka:D

***
W czwartkowy poranek gimnastykowałam się z misiową mamą. Dziś wyjątkowo dużo ćwiczyłam obroty i przekręcanie na misiowy brzuszek. Ostatnio mama z ciocią Kasią stwierdziły, że ja "znam wszystkie elementy przewrotu, ale mam problem ze złożeniem ich w całość"....oj tam, oj tam... po prostu czasem dopada mnie misiowy leń, albo po prostu nie mam ochoty na misiowe obroty. Jak na przykład zobaczę jakąś nową, fajną zabawkę, to czasem- po zachętach misiowej mamy- przekręcę się na misiowy brzuszek....i to bez niczyjej pomocy!...czyli mała misia potrafi:o)

Po południu wybrałam się z misiową mamą na spacer do parku. W parku wypiłam herbatkę, pooglądałam misiowe kaczki i wróciłam z mamą do misiowego domku.




Po powrocie byłam tak zmęczona, że nie miałam siły na  ćwiczenia i jedzenie misiowego słoiczka. Mama dała mi tylko mleczko i szybko usnęłam. Obudziłam się dopiero po powrocie misiowego taty, kiedy to dostałam misiowy słoiczek. Po wieczornych ćwiczeniach przyszła pora na kąpiel, po które dostałam misiową kaszkę....a tu kilka zdjęć z mojej misiowej kąpieli...






 P.S. ... czyżbym troszkę schudła...;o)



wtorek, 23 lipca 2013

Misiowa paczka

Początek tygodnia rozpoczął się bardzo pracowicie. W poniedziałkowy poranek odwiedziła mnie ciocia Kasia- misiowa rehabilitantka. Dużo razem ćwiczyłyśmy...na macie, na piłce, na kocu....ehh, aż głowa mała! Pomimo iż nie byłam do końca wyspana, starałam się współpracować z misiową ciocią i chyba nie najgorzej mi to wychodziło.
Przed południem dostałam misiową zupkę. Nie byłam do końca głodna, więc droczyłam się z misiową mamą i całe karmienie robiłam misiowe "prr". Mama nie zważając na moje misiowe wygłupy z uporem wkładała mi do buzi kolejne łyżeczki misiowej zupki... ostatecznie zjadłam prawie cały misiowy słoiczek! Hurra!...i tym sposobem zrobiłam przyjemność misiowej mamie:o)
Po południu wybrałyśmy się na spacer po parku....




 Pogoda idealna, przepięknie, słonecznie....wręcz gorąco! Skryłyśmy się w cieniu drzew, siadając na misiowej ławeczce. Dostałam misiową herbatkę i...żeby się mama za bardzo nie nudziła, zrobiłam mamie niespodziankę w misiową pieluszkę. Mama na szczęście "dała radę" i po chwili gimnastyki przy zmianie misiowej pieluszki, moja pupa była już sucha. 




Po powrocie do domciu, zjadłam misiowe mleczko i słodko usnęłam. Gdy się obudziłam moim oczom ukazał się przepiękny widok...Cała podłoga w misiowym pokoju pokryta została misiowymi prezentami!!! Okazało się, że dostałam misiową paczkę od Kochanych Cioci- Mariolki, Madzi i Reni, a misiowy tata wracając z pracy odebrał ją z poczty. Nie czekając długo, misiowa mama zaczęła przymierzać mi słodkie misiowe ubranka...a ja zabrałam się za zabawę misiowymi zabawkami:D ....czyż nie wyglądałam rozkosznie:)






*
Kochane Ciocie!
 Z całego serca dziękuję za misiowe prezenty!!! Są śliczne i wszystkie jak najbardziej trafione:D
(mi oczywiście najbardziej spodobały się misiowe zabawki i ubranka, a mamie rzeczy do misiowego karmienia). Super prezent!!! Jesteście Kochane:*

*
 Wieczorkiem, po misiowej kąpieli dostałam misiowa kaszkę i słodko usnęłam w ramionach misiowego taty. Przespałam cały wieczór, budząc się w nocy na misiowe karmienie...

***

We wtorkowy poranek odwiedziła mnie misiowa logopeda- druga ciocia Kasia. Najpierw był misiowy masaż buzi. Po masażu, chcąc sprawdzić mój słuch, ciocia pokazywała mi różne misiowe przedmioty wydające z siebie ciekawe odgłosy. Misiowe odwiedzinki zakończyłyśmy nieudaną próbą karmienia łyżeczką i picia z misiowego niekapka. Dziś wyjątkowo nie byłam głodna i w ogóle nie szło mi rano misiowe jedzenie...ehh...




Po południu wybrałam się z misiową mamą na zakupy i krótki misiowy spacer. Już kolejny dzień z rzędu na dworze było bardzo, bardzo cieplutko. Po spacerze zjadłam prawie cały misiowy słoiczek "Ziemniaczków ze szpinakiem"...pomimo, iż jak przystało na niesforną misie, całe karmienie robiłam  "prr" brudząc przy tym wszystko wokoło:D
Wieczorkiem poćwiczyłam z  mamą, wykąpałam się i dostałam od taty misiową kaszkę, po której szybko usnęłam.

niedziela, 21 lipca 2013

Misiowy strajk

Niedzielne przedpołudnie spędziłam z misiowym tatą. Bawiliśmy się i ćwiczyłam na misiowej rampie....

 







Po ćwiczeniach szybko zgłodniałam i tata dał mi do spróbowania misiowy obiadek. Niestety obiadek wyjątkowo mi nie smakował i po każdej łyżeczce włożonej do misiowej buzi robiłam "prr..." brudząc wszystko wokoło. Na szczęście miałam na sobie założony sprytny misiowy śliniaczek...a raczej fartuszko-śliniaczek, który dostałam od misiowego taty. Dziś strajkowałam... nie miałam ochoty jeść misiowego słoiczka i tyle! To już trzeci dzień z rzędu, kiedy mi "nie idzie" jedzenie misiową łyżeczką...ehh...




Po południu wybrałam się z misiowymi rodzicami na spacer do pobliskiego parku. Było bardzo, ale to bardzo ciepło...tak ciepło, że zaraz po przyjściu do parku musiałam się napić misiowej herbatki. W parku robiłam śmieszne misiowe minki i uśmiechałam się do misiowych rodziców.
Po powrocie do domciu poćwiczyłam z misiową mamą i wypiłam misiowe mleczko, a zaraz po wieczornej kąpieli szybko usnęłam...

P.S. Zamieszczam jeszcze kilka zdjęć z moich misiowych wycieczek-  sesję z poznańskimi koziołkami.