poniedziałek, 30 września 2013

Misiowe nochale?.....nie, dziękuję!

Poniedziałek upłynął mi na ćwiczeniach, a mamie na ciąłym monitorowaniu misiowej saturacji. Pomimo nochali miałam dobry humor i dużo gaworzyłam misiowym rodzicom. Mówiłam: "dada", "aba", "baba", "da", "dadada" itp.

...Choć na chwile bez nochali!

Misiowe "prr"
 
















Podczas misiowych ćwiczeń, mama miała problem z moimi noskami i misiowa Vojta zamiast pół godziny trwała prawie dwa razy dłużej! Ehh, tyle misiowych męczarni!
Pomimo pięknej pogody za oknem, nigdzie dzisiaj nie wychodziłam- misiowi rodzice woleli "dmuchać na zimno" i zostawić mnie dzisiaj w misiowym domku. Robili mi misiowe inhalacje, oklepywania, huśtanie i śluzowanie...i tak w kółko cały boży dzień. Ehh, mam już dość tej misiowej infekcji!

Misiowe sprzęty

Misiowe inhalacje
Na moje misiowe szczęście, wieczorkiem saturacja troszkę się poprawiła i mama odważyła się odłączyć mi misiowe nochale i na razie.... daję radę, choć "szału nie ma" jeśli chodzi o misiowe parametry. Generalnie mój misiowy tlenik jest dużo gorszy niż innych dzieciaczków i nawet gdy jestem zdrowa rzadko przekracza wzorcowe parametry- wartości powyżej 95% (gdy większą część dnia waha się wokół 85-95% to jest super!). Rodzice nie chcę mnie jednak przyzwyczajać do misiowych nochali, do podobno "tlen uzależnia"-im się go więcej stosuje tym się go więcej potrzebuje. Eh, nie wiedziałam, że misiowe nochale mogą uzależniać,... a Wy?
 
Nocne uśmiechy dla misiowej mamy
 

sobota, 28 września 2013

Pierwsze Misiowe Urodzinki i podziękowania dla Misiowych Przyjaciół

Kochani Misiowi Przyjaciele!
Wczoraj obchodziłam swoje Pierwsze Misiowe Urodzinki. Tak bardzo nie mogłam się ich doczekać, że w piątek wieczorem w ogóle nie chciałam zasnąć, taka byłam podekscytowana!
Niestety, po prawie trzech miesiącach dobrej misiowej saturacji, od piatku znowu na stałe mam podpięte misiowe nochale...ehh!  Dostałam jakąś infekcje jako "prezent od losu" na misiowe urodzinki:o)...ja to mam szczęście!
Pomimo iż już odzwyczaiłam się już od misiowych nochali stwierdzam, że "nie taki diabeł straszny jak go malują"... no i zawsze jakaś misiowa rurka jest "na podorędziu"- i do zabawy i do ćwiczenia misiowych paluszków, ehh;o)
 *
Z okazji moich urodzin, misiowa mama odpuściła mi misiowe ćwiczenia...hip hip hura!...i to chyba najlepszy prezent od mamy jaki mogłam dostać:o) 
W południe, ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu, pojechałam z rodzicami na umówioną wizytę do cioci Joli- misiowej rehabilitantki. Oczywiście jak tylko zobaczyłam misiową ciocią rzewnie się rozpłakałam i prawie całe misiowe ćwiczenia i instruktarz przepłakałam...ehh. Nie miałam po prostu ochoty na żadne masaże i misiowe ćwiczenia, a co! Chyba mam prawo do jednego dnia misiowej laby, a tu nawet w misiowe urodzinki karzą mi ćwiczy, ehh!
Po powrocie do misiowego domku szybko usnęłam i przespałam prawie cztery godziny. Dopiero późnym wieczorem, po obiadku i misiowym mleczku w końcu przyszedł moment na misiowego torta, który wyglądał mniej więcej tak:



Misiowa mama zgasiła światło i moim oczom ukazał się piękny widok- cztery światełka na misiowym torcie.... ale super!

Po wypowiedzeniu misiowego życzenia z pomocą rodziców udało mi się zdmuchnąć świeczkę ...



 




...i w końcu przyszła pora na misiowe prezenty! Dostałam dwie śliczne urodzinowe karteczki- od misiowych dziadków i cioci Karolinki oraz od cioci Mariolki i wujka Łukasza. Dziękuję Kochani za pamięć i za słodkie misiowe karteczki:o) Dostałam też wibrującą Małpkę i... kopertę z zaproszeniem na misiową sesje zdjęciową- prezent od misiowego taty!
Dziękuję misiowy tato:* Tato wie co małe misiowe kobietki lubią najbardziej:o)


Po prezentach zabraliśmy się za zajadanie misiowego ciasta i muszę przyznać, że malinowo-kokosowy tort upieczony przez misiową mamę bardzo mi posmakował, mniam...


***
Korzystając z okazji Misiowych Urodzin, chciałabym z całego misiowego serca podziękować całej Misiowej Rodzinie oraz wszystkim Misiowym Przyjaciołom za pomoc, okazane wsparcie, dobre serce i za to że zawsze jesteście z Małą Misią!!!
Jesteście Kochani!!!
*

Kochani, dziękujemy za wpłaty darowizny, które pomogą w finansowaniu misiowej rehabilitacji, sprzętu ortopedycznego, terapii logopedycznych, misiowych badań i aparatury oddechowej.

Dzięki Wam możliwa jest moja intensywna rehabilitacja (oddechowa, ruchowa i logopedyczna) która z dnia na dzień przynosi coraz to nowe efekty. Moje postępy podnoszą na duchu misiowych rodziców, dając im nadzieje iż któregoś dnia będę biegać o własnych siłach- na małych misiowych nóżkach jak inne słodkie szkraby...

*
Pragnę dziś złożyć szczególne misiowe podziekowania Cioci Mariolce i wujkowi Łukaszowi, jej najblliższym oraz Wujkowi Dominikowi z rodziną, którzy od samego początku mocno mnie wspierają! Ten doping jest dla mnie bardzo ważny. Dzięki nim mam siłę, by z uśmiechem na twarzy wstawać każdego dnia i obdarowywać nim misiowych rodziców ... nawet po dwóch godzinach intensywnej rehabilitacji!









czwartek, 26 września 2013

Pulmonolog i powrót misiowych nochali

W czwartkowy poranek odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka- ciocia Kasia. Wyjątkowo nie miałam nastroju do ćwiczeń i cały czas otwierałam misiową buźkę do ziewaniaaa... Pomimo misiowego lenia chyba aż tak bardzo nie protestowałam podczas misiowej rehabilitacji, zresztą sami zobaczcie:




Po misiowych ćwiczeniach byłam tak zmęczona, że zaraz po nich słodko usnęłam. Niestety dziś pogorszyła mi się misiowa saturacja i gdy zasnęłam mama nie miała innego wyboru i musiała założyć mi misiowe nochale, ehh....

Po misiowej drzemce wybrałam się z mamą na mały misiowy spacer, po którym dostałam pyszny  obiadek. Po obiadku nabrałam sił, a misiowy humor odmieniły się 180 stopni! Co więcej....znowu się rozgadałam! No, może nie tak jak wczoraj, ale misiowa rodzice i tak nie mogli wyjść z podziwu nad moim misiowym gadaniem i całymi "misiowymi zdaniami", jakie udawało mi się wypowiadać: "dadada....ada...da...dada":D

Wieczorem pojechałam z rodzicami do cioci pulmonolog. Okazało się, że mam większe zalegania w płucach i muszę mieć częściej robione misiowe inhalacje. Na szczęście nie ma jeszcze świstów, więc nie jest jeszcze najgorzej. Oczywiście doktorowe zalecenia weszły w życie zaraz po przyjeździe do misiowego domku...





środa, 25 września 2013

Raz i dwa, gadam ja!...czyli prezent na pożegnanie misiowej babci

Ostatnie dni upłynęły mi na ćwiczeniach, gadaniu i spacerach z misiową babcią i mamą...




Cały czas byłam bardzo grzeczna i tylko podczas Vojty pokazywałam swoje misiowe niezadowolenie, ale sami przecież wiecie, że "od czasu do czasu" każdy ma prawo się wyżalić i zademonstrować swój misiowy sprzeciw...
Przez ostatnie dni zaprzyjaźniłam się też z nową przyjaciółką- różową żółwicą- przedurodzinowym prezentem od misiowego taty:o)




  ***

Dziś ostatni dzień odwiedzin misiowej babci.... szkoda:o( Skończą się wieczorne pogaduchy i pyszne babcine zupki... Pomimo, iż misiowa mama zobowiązała się do gotowania zupek wg "przepisu misiowej babci", to ja tam swoje wiem...i jestem pewna, że nie dorównają babcinym pysznościom.....Bo tak naprawdę kto tam wie czy misiowa mama w ogóle potrafi gotować?...Jakoś wierzyć mi się nie chce:o) 

*
Kochania misiowa babciu, dziękuję za misiowe odwiedziny-za ubranka, zabawę, spacery, zupki...i misiowe pogaduchy!

 *
Tradycyjnie w środę odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka- ciocia Magda. Byłam bardzo grzeczna i bez słowa sprzeciwu pozwalałam na misiowe wygibasy. Pod koniec misiowych ćwiczeń, o tak od niechcenia...."rozgadałam się" i tak gadałam prawie przez 1,5 godziny! Mówiłam: "dada", "da", "ba", "aba" i inne misiowe odgłosy. Pierwszy raz udało mi się tak dużo powiedzieć!...to prezent na pożegnanie misiowej babci.
Oczywiście, po "misiowym gadaniu" zamilkłam znowu na pół dnia....ale co tam! Misiowi rodzice i tak są cali w skowronkach, że wydaję z siebie już tyle misiowych dźwięków:D




 




...i wszystko byłoby super, gdyby nie misiowa saturacja. Dziś misiowy tato znów musiał mi założyć noski tlenowe. Na szczęście, po jakimś czasie misiowy tlenik się poprawi i pomimo pojedyńczych spadków, noc udało mi się spędzić bez misiowych nochali.


poniedziałek, 23 września 2013

Piknik w Gosieńki, czyli misiowy wypad za miasto.

Sobotni poranek spędziłam na zabawach z misiowym tatą i babcią. Po ćwiczeniach, Vojcie i misiowym mleczku, w końcu mogłam się pobawić z kochanym tatusiem!
Przedpołudniem odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka-ciocia Kasia. Przyniosła wielką "zieloną misę rehabiltacyjną", która całkiem przypadła mi do misiowego gustu. Po południu (pomimo pięknej pogody za oknem!) postanowiłam w końcu porządnie się wyspać i urządziłam sobie długą misiową drzemkę.


Moja ulubiona pozycja do snu?..."Z misiowym szczebelkiem!"

Wieczorem udało mi się troszkę pogaworzyć i pobawić z misiowym tatą i babcią. Pomimo iż przespałam całe popołudnie- po kąpieli i misiowej kaszce szybko usnęłam....i tylko mama wie jakie "misiowe tłuki" wyprawiałam późno w nocy;o)








*
Niedziela była długo oczekiwanym dniem- dniem odwiedzin u Małgosi z Tuchorzy. W końcu poznałam Gosieńkę, o której tak dużo opowiadali mi moi rodzice! Rodzice Małgosi zorganizowali dla Małgosi i niepełnosprawnych dzieci wspaniałą imprezę, na którą zaprosili mnie razem z misiowymi rodzicami.
Po południu, pomimo lekkiego poślizgu, udało się nam dojechać na piknik Małgosi. Okazało się, że moja nowa misiowa koleżanka Małgosia jest przesłodką, bardzo dzielną dziewczynką. Małgosia ma wspaniała rodzinę, której należą się brawa za pomoc w przygotowaniu tak dużego przyjęcia! 

*
Brawa dla rodziców Gosieńki- Ani i Sławka, jej babci, cioć, wujków oraz cioci Ewelinki i wujka Grzegorza- współorganizatorów pikniku!!!
*

Na pikniku było bardzo fajnie:o) Było dużo dzieci i misiowych atrakcji, niestety....na większość z nich byłam jeszcze za mała, a szkoda... Nie przeszkodziło mi to jednak w dobrej zabawie i oglądaniu wszystkiego z perspektywy "ramion misiowej mamy";o)


Na pikniku był nim, fotograf i misiowy kucyk. Można było postrzelać do celu i potańczyć w takt wesołej muzyki.  Po południu przyjechali strażacy, którzy dali pokaz "lania wodą" i "harlejowcy" na błyszczących motorach. Jednym słowem było SUPER- atrakcji co nie miara!!!
Było też pyszne jedzonko-ciasta i pyszności z grilla...mniam;o) Szkoda, że jestem jeszcze za mała na takie pyszności... Widok i zapach pysznego jedzonka zaostrzył mi misiowy apetyt i zaraz po przyjeździe musiałam dostać misiową "flachę", a pod koniec pikniku słodko usnęłam ....
*
Rodzicom Małgosi jeszcze raz chcemy podziękować za zaproszenie i za przemiłe przyjęcie. Mamy nadzieję, że za niedługo znowu się spotkamy!

*