niedziela, 25 maja 2014

Misiowe lato

Od kilku dni do Poznania zawitała piękna słoneczna pogoda, z temperaturą sięgającą prawie 29 stopnii!! Aaaa!!!...ale mamy ciepło! z jednej strony to super- w końcu mogę ubierać się w moje śliczne misiowe sukienki- prezenty od misiowych cioć!!! Hmm, choć z drugiej strony wysoka temperatura nie bardzo sprzyja misiowym ćwiczeniom. Pomimo, iż ćwiczenia rozpoczynamy rano- bo o godz 8, to wysoka temperatura już zaczyna nam doskwierać, a to dopiero jest... maj! Aż się boję co to będzie w czerwcu, czy w lipcu! Brr!!! ...albo raczej Uff!!!
***
Każdy misiowy dzień rozpoczynam tak samo, czyli masażami i ćwiczeniami...a wcześniej pobudką o 5 rano! Po śniadanku mama robi mi godzinny misiowy masaż. Po masażu razem z mamą i ciocią Malwiną rozpoczynam  misiowe ćwiczenia- czyli tą "właściwą" rehabilitacje- ok. 2 h. Po ćwiczeniach ucinam sobie misiową drzemkę, po której idziemy z mamą na krótki, wręcz "ekspresowy" misiowy spacer. Po spacerku czeka na mnie kolejny masaż, ćwiczenie pozycji czworaczej i stanie w pionizatorze. Po południu ucinam sobie kolejną drzemkę i znowu- pozycja czworacza i pionizator. W między czasie czytamy i słuchamy książeczki z Metody Krakowskiej oraz bawimy się w zabawy logopedyczne. ...ale to jeszcze nic! Ten plan misiowych ćwiczeń wcale nie jest jeszcze bardzo "hardcor'owy", wręcz przeciwnie! Odpukać, na razie nie ćwiczę tak bardzo intensywnie po południu...i bardzo się z tego cieszę! Bo przy obecnych temperaturach po prostu nie dałabym misiowej rady!



P.S....a poniżej fotorelacja z jednego z misiowych spacerów:o)
















poniedziałek, 12 maja 2014

Misiowy "ejber"

Pewnie zastanawiacie się co słychać w misiowym domku? Jak zwykle nowości! Od dzisiaj na dobre rozpoczęłam naukę misiowych czworaków....aaa!!! Będę teraz czworakować po misiowym domku- na razie oczywiście z mamą i misiową rehabilitantką, ale zobaczycie, że to tylko kwestia czasu...i już za kilka miesięcy sama będę sunąć po misiowej podłodze, a jak!!!

***

Poniedziałek w misiowym domku rozpoczął się jak zwykle bardzo wcześnie i bardzo pracowicie- czyli pobudką o 5 rano i... od misiowych ćwiczeń. W południe odwiedziła mnie ulubiona misiowa ciocia-ciocia Iwonka i jak zwykle super się razem bawiłyśmy!!! Poniedziałek w misiowym domku, to też dzień ulubionej misiowej terapii- fototerapii. Właśnie w ten dzień kochany misiowy tato zainstalował mi nad łóżeczkiem śliczną świetlną iluminacje - misiową lampkę z Ikei....ahh!!! ...ale cudo!!! Teraz to w ogóle nie będę spała w nocy, tylko patrzyła się na misiową lampkę!



***
Kolejne dni upłynęły na misiowych ćwiczeniach- turlaniu i pełzaniu, pionizowaniu, czytaniu misiowych książeczek i ustawianiu mnie w pozycji czworaczej.
***
Piątek to dzień wyjazdu do do misiowej rehabilitantki- cioci Magdy do Krobi. Tym razem ciocia Magda zmieniła mi program misiowych ćwiczeń i w końcu zaleciła mi ćwiczenie misiowych czworaków...aaa!!! ...ale super!!! W końcu coś nowego! Umówmy się, ileż można ćwiczyć w kółko jedno i to samo... prawda? Należy mi się od czasu do czasu jakieś "urozmaicenie", choćby w misiowych ćwiczeniach:o)
***
Sobota to od jakiegoś czasu ulubiony dzień w planie misiowego tygodnia zajęć- dzień misiowej Aquaterapii. Ahh...powiem wam w sekrecie, że bardzo, ale to bardzo lubię wodę!!! Tym razem pluskałam się w asyście misiowego tatusia i było jak zwykle genialnie!! W ogóle nie płakałam, wręcz przeciwnie! Miałam szampański humor- śmiałam się i gadałam ku uciesze misiowych rodziców i cioci rehabilitantki.





 ***
Niedzielę spędziłam na pionizowaniu, ćwiczeniu misiowej pozycji czworaczej, czytaniu misiowych książeczek i zabawach z misiowym tatusiem, kochanym misiowym tatusiem!!!




Uwierzcie mi, w ogóle się nie nudziłam:o)
 ***
Pewnie zastanawiacie się skąd się wziął tytuł dzisiejszego posta? Ymm, yhm...a więc od jakiś dwóch tygodni robię rodzicom pobudkę o 5 rano, a nawet wcześniej...o 4:30 czy 4:45! Hihi, no i misiowym rodzicom dają się już mocno we znaki te poranne pobudki. Co więcej, pomimo iż jestem głodna... pluję przy każdym jedzeniu, a jak!!! ..a jak jestem bardzo głodna, to nawet jeszcze więcej pluję, hihi ...a co tam!!! Niech rodzice wiedzą, że mają charakterną córkę w domu!!! No i przez "to" wszystko zostałam okrzyknięta "Małym misiowym łobuzem"- a po poznańsku: "Małym misiowym ejberem" (bo po poznański "ejber" znaczy tyle co "łobuz"). 
:o)















.

wtorek, 6 maja 2014

"Ma-Mama"... czyli "Ma"-jówka w misiowym domku

Misiowa majówka miała być w tym roku wyjątkowo leniwa- bez wyjazdów, bez spacerów, bez zakupów, jednym słowem szykowałam się na cztery dni leżenia brzuchem do góry, a jak! Niestety, nie ma tak dobrze i pomimo brzydkiej majówkowej pogody misiowi rodzice co dzień wymyślali mi nowe misiowe atrakcje. 
 ***
W środę rano zaskoczyłam rodziców misiowym gadaniem. Przed jedzonkiem, misiowy tato zapytał: "To z kim teraz Basiu będziesz jadła zupkę, z mamą czy z tatą?...I nagle do pokoju weszła misiowa mama, z zupką w ręku- wybór więc był oczywisty: "Ma-mama"-odparłam. Ha!!! Po raz pierwszy, głośno i wyraźnie powiedziałam misiowe "Mama"!!! Aaaa!!! misiowa mama aż podskakiwała z misiowego szczęścia!!! Hihi, ja to jednak umie zrobić niespodziankę misiowym rodzicom;o)
*
Pierwszy dzień misiowej majówki, to też dzień zabaw i spacerów- zabaw na misiowym placu zabaw oraz spacerów po pobliskim parku- Parku Sołackim, a jak! 
Park Sołacki to jedno z najurokliwszych miejsc w Poznaniu, gdzie można odpocząć, pospacerować z misiowymi rodzicami, nakarmić misiowe gołębie i kaczki, a...i dodatkowo pobawić się na placu zabaw. Słowem Park Sołacki ma wszystko co pozwala na nadanie mu zaszczytnego miana "misiowego parku"- ulubionego parku Małej Misi:o)
 Na majówkowym spacerze  towarzyszyli mi oczywiście misiowi rodzice. Jak zwykle karmiliśmy misiowe kaczki i gołębie, jechaliśmy na misiowym koniku, huśtaliśmy się na misiowych huśtawkach...było SUPER!!! Ahh, jak ja lubię gdy jesteśmy wszyscy w komplecie-cała misiowa rodzinka ... oby więcej takich misiowych popołudni!!!



 





Dzięki pięknej, słonecznej pogodzie miałam wyjątkowy dobry humor i z pomocą misiowej mamy i misiowego taty korzystałam ze wszystkich atrakcji misiowego placu zabaw:o)


 








 


***
Piątek to jeden, ... jedyny dzień "totalnego misiowego lenistwa"-czyli dzień długich popołudniowych drzemek, ahh!! Trzeba kiedyś w końcu odpocząć i nadrobić nieprzespane noce i poranne wstawanie o 5 rano, prawda?
***
Kolejne weekendowe popołudnia spędziłam na misiowych wyjazdach, to tu- tam:o) W sobotę misiowy tato-ku wielkiej uciesze misiowej mamy- zabrał nas na pyszny misiowy obiadek. Mniam!!! A w niedzielne popołudnie pojechałam z rodzicami... na misiowe zakupy, po których tato powiedział że jest ze mnie "Droga misiowa córeczka". Oj tam , oj tam!  Aż taka "droga" to ja chyba nie jestem, prawda? Kochany misiowy tato, dziękuję za nowe misiowe bodziaki, zabawki i śliczną misiową lampkę!!!
:*