wtorek, 29 lipca 2014

Misiowe Wakacje

Tydzień temu wróciłam z rodzicami z misiowych wakacji. Po kilku miesiącach codziennych, wyczerpujących ćwiczeń, w końcu przyszła pora na chwilę oddechu i misiowej regeneracji. W tym roku- podobnie jak w ubiegłym- rodzice zabrali mnie nad morze, ale tym razem nie do Międzyzdrojów, a do ...Kołobrzegu!
Jedziemy!!!
 Chcąc podsumować jednym słowem misiowe wakacje, powiem krótko- było: 
"SUPER"!!!
W końcu miałam misiowych rodziców tylko dla siebie- przez całe 10 dni- 24h na dobę! Aaa!!! 
Mogłam spać kiedy chciałam, bo nikt mnie nie budził na pionizowanie i misiowe ćwiczenia...



Oczywiście z ochotą wykorzystywałam ten "nowy misiowy przywilej" i spałam w dzień ile się tylko dało ...a w nocy? Jak to w nocy! Co dwie godziny robiłam rodzicom misiowe pobudki. Hihi:o) Wiem, wiem- jest ze mnie "Mała Misiowa Psotnica", ale co tam! Niech wiedzą, że mają małą córeczkę w misiowym domku;o)
*
Codziennie rano robiłam rodzicom pobudkę o 5:30, a o 7 już huśtałam się na misiowym placu zabaw. Aaa... ale super!!!




Przed południem -w zależności od misiowej pogody-ruszaliśmy albo na podbój kołobrzeskiej plaży:




  ... albo na pobliski misiowy basen:o)


 Po południu ucinałam sobie dłuższą misiową drzemkę, a wieczorem rodzice zabierali mnie nadmorską promenadą na misiowy spacer.





Większość z tych spacerów- dzięki "nieodpartemu misiowemu urokowi osobistemu"- kończyła się wyciągnięciem z tatowego portfela pieniążka z nominałem "2ł" i  przejażdżką na misiowej karuzeli.























*
Generalnie wszystko mi się bardzo, ale to bardzo podobało...
No, prawie wszystko- wszystko z wyjątkiem:
...morza, plaży, piasku i plażowiczów!!!
 Hihi;o)
 *
Nasze pierwsze wyjście na plażę- po godzinie płaczów, krzyków, śluzowania i misiowego uspokajania- zakończyło się "żwawym" powrotem do domku i  długą misiową drzemką... 


Po prostu nie podobało mi się na plaży- ot, co! Zbyt nudno, zbyt gwarno i zbyt gorąco!
Ehh... co Ci ludzie widzą w opalaniu się na plaży? Żeby choć woda w morzu była ciepła, a tu nie...nie ma tak dobrze- woda zimna jak lód! Najzimniejsza chyba nad całym Bałtykiem. Pomimo tego wiele osób pływało w morzu- nawet misiowi rodzice. Niestety dla mnie woda była stanowczo za zimna- 16 stopni, nie jest wystarczającą temperatura dla misiowej pupci, a nawet dla misiowych nóżek. Z tego też względu nawet nie spacerowałam po misiowym morzu, ani też za długo nie opalałam się na misiowej plaży. Dałam się jednak przekonać do misiowego piasku i z ochotą czytałam na nim misiowe książeczki i bawiłam się z rodzicami w misiowe zabawy.





Pomimo zmiennej kołobrzeskiej pogody udało nam się troszkę opalić i powdychać nadmorskiego powietrza. Zwiedziliśmy też Kołobrzeg- m.in. Latarnie morską, Falochron i Oceanarium:




 










 
 


  ...no i najważniejsze! Po raz pierwszy w swoim misiowym życiu płynęłam statkiem... statkiem po morzu! Aaa!!! Mała Misia została Wilkiem Morskim ! 
Ahoj szczury lądowe! 
Bójcie się... Mała Misia pływa!!!







 
*
Na koniec stwierdzam, że pomimo wielu kołobrzeskich atrakcji i tak największą frajdę sprawiły mi zakupy w Intermarche i jazda misiowym samochodem.
;o)


 
P.S. Biedronka jeszcze takich nie ma;o)
...a szkoda!