niedziela, 19 marca 2017

W oczekiwani na misiową operację...

***
Ostatnie tygodnie spędziłam na przygotowywaniu się do misiowej operacji, chorowaniu oraz rekonwalescencji po misiowych infekcjach. Przez misiowe infekcje i słabe wyniki morfologii do tej pory nie udało się zrobić mi operacji na misiowe stópki. Od tygodnia znowu zaczęłam chodzić do misiowego przedszkola- Bartka. 
*

Najpierw, tydzień przed pierwszym terminem operacji misiowi rodzice postanowili zostawić mnie w domu, abym nie zapała żadnej infekcji.  Niestety, los tak chciał, że 3 dni przed terminem operacji dostałam stanu podgorączkowego który utrzymywał się do planowanego terminu operacji. Jeszcze w dniu operacji, rano misiowi rodzice mając nadzieję, że stan podgorączkowy ustąpi, spakowali wszystkie rzeczy potrzebne do szpitala i szykowali się na wyjazd do kliniki... niestety misiowy termometr pokazał 37.2 i wszystko było jasne...musimy przełożyć operacje :(

Tydzień po ustąpieniu misiowej gorączki -która ostatecznie w dniu operacji skoczyła do 37.6 kresek- wyznaczony został nowy termin misiowej operacji. Podobnie jak poprzednim planowanym terminem misiowi rodzice postanowili zostawić mnie w misiowym domku. Niestety...powtórzyła się taka sama sytuacja jak przed pierwszym terminem. Tym razem klika dni przed planowanym terminem operacji zagorączkowałam. Rodzice zrobili mi badania krwi i wyszły bardzo złe-gorsze nawet niż przy pierwszej infekcji. I znowu misiowi rodzice musieli odwołać drugi termin operacji.

Ostatecznie, po tygodniu obijania się z ciocią Anią w misiowym domku, wróciłam do misiowego przedszkola.

*
Ze względu na fakt, iż tydzień przed planowanymi terminami operacji miałam nie ćwiczyć oraz ze względu na misiowe choroby i rekonwalescencję -uzbierała mi się miesięczna przerwa od misiowej rehabilitacji. Nie oznacza to jednak, ze nic nie robiłam. Wręcz przeciwnie, robiłam baaardzo dużo!

Robiłam obrażoną minkę , gdy misiowa mama czytała ze mną książeczki z Metody Krakowskiej:



Wystawiałam język przy słuchaniu książeczek z Metody Krakowskiej:


Zabierałam mamie misiową komórkę i robiłam sobie misiowe selfi (po krótkim instruktarzu od misiowego taty): 



Ukrywałam swoje okularki pośród misiowych zabawek:


"Bawiłam się" misiowymi klockami:

Rozwijałam swój wrodzony talent muzyczny grzechocząc grzechotką (i ściągając przy tym misiowe okularki):

Oraz bawiłam się moją nową ulubioną zabawką...myszką od komputera!


...a gdy już nudziły mi się wszystkie powyższe zabawy spacerowałam do misiowego lustra:


Jednym słowem- miałam co robić :O)


***
Kolejny termin operacji został wyznaczony na początek kwietnia- także trzymajcie kciuki abym się nie rozchorowała! 
Ryzyko jest niestety dość wysokie, gdyż dwa dni temu misiowa mama złapała jakąś "paskudną anginę". Także trzymajcie kciuki aby "wirus misiowa mama" vel "bakteria misiowa mama"  (pieszczotliwe określenia misiowego taty) nie zaraziła mnie tym wstrętnym choróbskiem.

***

P.S. Pamiętajcie o mnie rozliczając 1 % podatku!!!


Z całego serducha DZIĘKUJĘ!!!

Wasza Mała Misia