niedziela, 12 kwietnia 2015

Kurczak w sosie słodko kwaśnym- czyli dywagacje na temat misiowego jedzenia

W zeszłą środę odwiedziłam w Krobi misiową rehabilitantkę- standardowa comiesięczna czterogodzinna "wycieczka" za miasto. Oczywiście, po ostatniej wizycie spodziewałam się kolejnych niepochlebnych pochwał misiowych postępów...a tu mała misiowa niespodzianka!!! Ciocia pochwaliła mnie za ładne raczkowanie, ładnie rozmasowane nóżki i generalnie za prawidłowe odruchy sprawdzające misiowe przygotowanie do nauki chodzenia. Co więcej- zaleciła już pierwsze ćwiczenia przygotowywujące mnie do misiowego chodzenia.

 ***
Aaa...zaczyna się!!!
 Mała Misia rozpoczyna już pierwsze ćwiczenia nauki misiowego chodzenia!!!
W końcu 2,5 misiowe lata do czegoś zobowiązują! Trzeba się wziąć w garść i ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!!!- Tak przynajmniej twierdzi misiowa mama;o)




***
...a teraz przyszedł czas, na "Rzecz o misiowym jedzonku".

W ubiegły piętak nie było postu -"posta" na misiowym blogu i postu w "ogóle":o)-więc misiowa mama postanowiła zrobić ekspresowe danie autorstwa misiowego taty -jeszcze z czasów kawalerskich- czyli "Kurczaka w sosie słodko-kwaśnym".
*
Jeśli chcielibyście znać przepis na jakże szybkie i proste danie w 30 min, oto do niego składniki: 

1,5 pojedynczej piersi z kurczaka
 garść kukurydzy z puszki
1 dowolny "słoiczkowy" sos słodko-kwaśny
 ryż
...i przepis: 
Kurczaka kroimy na kawałki (w międzyczasie nastawiamy ryż)- kawałki obtaczamy w mące i smażymy na oleju. Do sosu dodajemy kurczaka i kukurydzę.
 ...i gotowe!!!
:o)
*
No ale wracając do misiowego jedzenia...zapachy jakie rozeszły się po misiowym domku były tak smakowite, że nie pozostało mi nic innego jak "zapluć"  po misiowemu- okazując chęć jedzenia. Misiowa mama rozgniotła kurczaka widelcem i .... zaczęłam pięknie jeść!!!! Misiowa mama była w szoku. Przecież Mała Misia je tylko zblendowane jedzonko!?...a tu je kurczaka... i ryż...i prawie w ogóle nie pluje?! 
Ha!
Co więcej, taka sytuacja powtórzyła się też w sobotę- przy misiowym mielonym. Mama postanowiła, że nie będzie blendować mi obiadu i zaserwowała mi "Mielone z ziemniaczanym puree"...i zjadłam prawie cały misiowy obiadek!!!
 Ha! 
Mała Misia wymiata!!!:o)
 
Okazuje się, że BARDZO poprawiłam się z misiowym jedzeniem. Wyrosły mi już prawie wszystkie misiowe zęby i coraz bardziej zaczynam rozumieć po co one są i do czego służą. Hehe:o) 
No i pewnie nie zgadniecie, co jem SAMA, swoimi misiowymi zębolami na misiową kolację- PÓŁ misiowego BANANA.
I teraz to dopiero ma prawo gościć "banan" na buziach misiowych rodziców:o)

 


...Niestety z misiowym piciem nie jest już tak kolorowo i dalej cały czas ćwiczymy naukę picia z misiowego kubeczka.

 *

Na zakończenie kilka zdjęć z misiowych spacerów:

 





 

...i zaległych z odwiedzin misiowej cioci i Babci:



















***
Kochana Babciu, Kochana Ciociu!!!
Dziękujemy za misiowe odwiedzinki- już za Wami tęsknimy!!!
Dziękujemy za misiowe prezenty, wspólnie spędzony czas i misiową wałówkę :o)
Jesteście Kochane!!!

 ***
***

P.S. Pamiętacie o 1 %??




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz