czwartek, 31 października 2013

Moj dzień...czyli powrót misiowego gadania

Ostatnie dwa dni spędziłam na czytaniu misiowych książeczek, inhalacjach, oklepywaniu, masażach i misiowej gimnastyce. W środę "przespałam" ładną pogodę i wyjątkowo nie poszłam na  misiowy spacer. Pomimo tego miałam dobry humor i znowu zaczęłam wydawać z siebie pojedyncze misiowe dźwięki: "ej", "da", "dada", "di", "aj", "a"  itp.  Wieczorem, po dwóch dniach spokoju znowu miałam przeboje z misiowym brzuszkiem. Na szczęście, dzięki pomocy misiowych rodziców misiowy kryzys szybko został zażegnany i na mojej twarzy znów zagościł misiowy uśmiech.

***

Co ciekawe do czwartku nie znudziło mi się misiowe gadanie...i pół nocy przegadałam  z misiową mamą! ..a nad ranem pracowałam nad zrzuceniem z nóżki misiowej szyny....

Ej!....co ja mam na nogach?

Jeszcze trochę....jeszcze chwilę i zrzucę misiowego buta!

Ha! Udało się! Jak zwykle misiowy sukces:!

HiHi:o)

W czwartkowy poranek odwiedziłam kontrolnie misiowego pulmonologa. Pani doktor powiedziała, że osłuchowo jest "czysto" i mam tylko lekko zaczerwienione gardełko- pewnie przez misiową mamę, która od wczoraj chodzi w zielonej maseczce....ahh, ta mama!.
Po południu, po krótkiej misiowej drzemce udało mi się wybrać na spacer do misiowego parku. Pomimo ładnej pogody było dość chłodno, dlatego po nakarmieniu misiowych kaczek szybko wróciłam do misiowego domku na masaż i misiową gimnastykę. 



Dziś cały dzień na misiowej twarzy gościły śmieszne misiowe minki. Tak, dzisiaj był zdecydowanie "mój dzień".... dzień poprawy misiowej saturacji, dzień uśmiechu, dobrego humoru i powrotu do misiowego gadania:o)


Misiowi rodzice oczywiście cali w skowronkach- szczęśliwi, że znowu zaczęłam coś "mówić". Hihi...naprawdę, nie mogę się nadziwić, jak im niewiele do szczęścia potrzeba! Ot, zwykłe "dada", czy "ajjj.." i już na twarzy rodziców pojawia się banan od ucha do ucha:D

środa, 30 października 2013

Wielka Misiowa Konspiracja...czyli misiowe ABR

Poniedziałek to dzień misiowego badaniu słuchu ale też dzień odwiedzin cioci Kasi.
Rano odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka i udało się nam troszkę poćwiczyć. Jak zwykle byłam bardzo grzeczna i ładnie ćwiczyła. Po misiowej gimnastyce zjadłam zupkę i ....się zaczęło! 
Rozbolał mnie misiowy brzuszek i misiowa mama znowu miał akcję "kupa".  Na szczęście szybko się uspokoiłam i zasnęłam przy misiowym bimbołku. Pomimo porannej akcji z misiowym brzuszkiem, miałam dziś wyjątkowo dobry humor i udało mi się nawet wydobyć z siebie kilka misiowych dźwięków: "di", "da" i "a". 
W południe odwiedziła nas misiowa Pani doktor, powiedziała że osłuchowo jest "pięknie" -jak przystało na małą misie- i zaleciła picie misiowego syropku na poprawę misiowej perystaltyki jelit. Ehh...zobaczymy czy to coś da, bo mam już dość misiowych akcji i misiowego brzucholka!


Wieczorem, strasszzznie śpiąca pojechałam z rodzicami na misiowe badanie słuchu- ABR (BERA). Rodzice oczywiście nie powiedzieli gdzie mnie zabierają i cały wyjazd utrzymywali w Wielkiej Misiowej Konspiracji. Nie pozwolili mi zasnąć i nie chcieli mi nawet dać misiowego mleczka! Dopiero jak dojechaliśmy do misiowego lekarza dostałam misiowe jedzonko i chwilkę później już spałam. Rodzice obudzili mnie po godzinie...  okazało się, że to już!... po misiowym badaniu! Badanie wyszło dobrze, wynik- lepszy niż za pierwszym razem (kiedy miałam robionego BERA na Szpitalnej). Niedosłuch wyszedł minimalny-na lewe uszło 20 db, a na prawe 30-40 db, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kolejne badanie zrobione przez doktorka. Lekarz stwierdził, że zrobi mi badanie tympanometryczne (błony bębenkowej) i tutaj już wyszły "misiowe kwiatki"- powiedział, że w obu uszkach badanie wyszło nieprawidłowe- choć na lewym uszku wyszło tak "na granicy". Jednym słowem, coś może być na rzeczy i badanie musimy skonsultować z misiowym audiologiem. Lekarz powiedział, że czasem nawet przy tak małym niedosłuchu jaki wychodzi w misiowym badaniu może się zdarzyć, że słyszę zdecydowanie gorzej... ale póki co trzymajmy się tej misiowej-  "optymistyczniejszej" wersji, że niedosłuchu prawie nie ma i że badanie wyszło dobrze! A jak! Nie ma się co martwić na zapas:o) Już mi wystarczy tych misiowych chorób!!!

***
Wtorek, to kolejny dzień przepięknej misiowej pogody. Rano słuchałam książeczek i ćwiczyłam z misiową mamą, a w południe wybrałyśmy się na misiowy spacer do parku. 


Pomimo dość silnego wiatru było bardzo przyjemnie i razem z mamą oglądałyśmy parkowe ptactwo- kaczki, mewy i ulubione misiowe gołębie! ...ale ich było dużo! 
Po powrocie do domku misiowa saturacja poprawiła się na tyle, że mama na trochę odłączyła mi  misiowe noski! Niestety wieczorem znów wróciłam do swoich wąsali...ehh, te misiowe nochale!
Po południu odwiedziła mnie ciocia Magda i znowu pięknie ćwiczyłam. Tym razem ciocia przyniosła wibrującego łosia, który bardzo przypadł mi do gustu. Oczywiście mnie pochwaliła, że ładnie współpracuję i ostatnio zrobiłam takie "małe-duże"misiowe postępy. Małe... dla kogoś kto nie zna Małej Misi, ale duże ...dla cioci i misiowych rodziców:o)

Po południu dostałam jedzonko i poszłam spać w misiowe kimonko, ... a wieczorem spać nie chciałam tylko z tatą rozrabiałam!

niedziela, 27 października 2013

Dzień z misiowym tatą

Sobotę spędziłam na ćwiczeniach i "misiowym dokazywaniu". Pomimo, iż przez pół nocy nie zmrużyłam oka, w ogóle nie byłam śpiąca i przy każdej okazji ujawniałam swój misiowy charakterek. Weźmy na przykład misiowe jedzenie. Po południu, podczas karmienia misiową zupką cały czas robiłam misiowe "prr", brudząc wszystko dookoła- w tym misiową mamę. W pewnym momencie "lekko" podirytowana mama dałą za wygraną...i resztę zupki dostałam od misiowego tatusia...ehh ta mama! W ogóle nie zna się na misiowych żartach! 
Gdy nie ćwiczyłam bujałam się na nowym misiowym bujaku i bawiłam się zwierzątkami z magnetycznej farmy.
A...właśnie, chyba nie widzieliście jeszcze mojego misiowego bujaka...oto i on- misiowy bujak w całej swej misiowej okazałości:



















Wieczorem, po całym dniu misiowego łobuzowania i krótkiej misiowej drzemce, na wpół-śpiąca zostałam wykąpana i po wypiciu misiowej kaszki szybko usnęłam.

***
Niedziela...ahh, jak ja lubię niedziele! Cały dzisiejszy dzień spędziłam na zabawie i spacerach z misiowym tatą...ale było super! Mama, po porannym karmieniu "zawekowała" się w kuchni i tylko przy ćwiczeniach i misiowym jedzonku dawała znać- "że żyje" i nigdzie się nie wybiera.
Przed południem tatuś zrobił mi inhalacje, po których misiowa saturacja poprawiła się na tyle- że przez kilka godzin wytrzymałam bez nochali! Super, mój misiowy nosek choć na chwile odetchnął od plastikowych wąsów!
W południe spacerowałam z tatą po misiowym domku, czytałam książeczki i bawiłam się różowym prosiaczkiem. Po południu "raczkowałam" i sprawdzałam swoje siły na misiowej macie, a po misiowej zupce ucięłam sobie drzemkę po której tato zabrał mnie na niedzielny spacer do parku. Dziś miałam wyjątkowo dobry humor,...naprawdę! No i udało mi się nawet troszkę pogadać! ....w sumie nic dziwnego, cały dzień spędzony z misiowym tatusiem to nie lada powód do misiowego szczęścia:o)

piątek, 25 października 2013

Misiowa niespodzianka i podziękowanie dla Trzech Słoni

W piątkowy poranek odsypiałam nieprzespaną noc. Dziś wyjątkowo dałam się mamie w misiowe znaki i całe przedpołudnie chodziła delikatnie mówiąc "ledwo żywa"... hihi. Na dokładkę nie dodzwoniła się do naszej Pani neurolog i chodziła złą jak osa. Tak, misiowa mama dzisiaj byłą ewidentnie nie w humorze!


W południe wybrałam się z mamą na misiowy spacer, do Trzech Słoni. W sklepie przywitała mnie nie lada niespodzianka! Dostałam od Trzech Słoni śliczny gwiazdkowy bon upominkowy na misiowe zakupy!!! Huraa, ale misiowo!!!

***

Z całego serca pragnę podziękować właścicielowi Trzech Słoni za wspaniały prezent gwiazdkowy! 
Za pomoc, wsparcie z całego misiowego serca...
Dziękuję!

*
Oczywiście misiowa mama nie była by misiową mama gdyby zaraz nie znalazła mi zaraz jakiejś kreatywnej misiowej zabawki, a jakże! Dostałam śliczną magnetyczną farmę- drewniane zwierzątka przyklejane do magnetycznego obrazka, która bawiłam się całą noc...











Raz i dwa...ćwiczę ja!

Środa jak zwykle upłynęła mi wyjątkowo intensywnie. Rano odwiedziła mnie ciocia Kasia a po południu ciocia Magda. Heh.. znowu się złożyło, że obie ciocie odwiedziły mnie tego samego dnia- na szczęście nawet po podwójnej porcji ćwiczeń nie dostałam misiowych zakwasów:o)

Obie ciocie zauważyły, że wzmocniły się mi mięśnie rączek, a zwłaszcza nóżek...super! To pewnie dzięki temu, że tak dużo ćwiczymy. Ciocia Magda obiecała mi, że jak się uda to od listopada będzie do mnie częściej zaglądać...3mam ciocię za słowo!
W przerwie pomiędzy ćwiczeniami udał mi się wyjść z mamą do pobliskiego sklepu i na mały misiowy spacerek, a popołudniu udało mi się wydobyć  siebie kilka pojedynczych dźwięków.  Mama mówi, że się "zeźliłam i nie chcę gadać...ale na otarcie łez dobre i pojedyncze "ej" albo "di""...



***
Czwartek to dzień odwiedzi u misiowego pulmonologa. Rano słuchałam książeczek i ćwiczyłam z misiową mamą. W południe, gdy korzystając z chwili słońca mama chciała wyjść ze mną na dwór okazało się, że nie naładowała baterii w misiowym koncentratorze i musimy siedzieć w domku...ehhh, ta misiowa mama! Znowu zapomniała o najważniejszym... misiowym tleniku!! Niestety cały czas muszę być na tlenie, nie ma wyproś... a tak mam  już dość misiowych nochali!!! Po południu odwiedziliśmy misiową pulnomolożkę. Ciocia zaleciła mi częstsze robienie misiowych inhalacji, oklepywania i śluzowania oraz przepisała misiowy antybiotyk. Stwierdziła, że pogorszenie misiowej saturacji może być wynikiem jakiejś infekcji i "zobaczymy jak zareaguję na misiowy antybiotyk"... mam go brać przez cztery dni i za tydzień pojawić się u cioci na wizycie kontrolnej...aż sama jestem ciekawa, czy misiowe lekarstwo coś mi pomoże i czy może uda w końcu mi się "zejść" z misiowych nochali. Kto wie, zobaczymy za tydzień! 

wtorek, 22 października 2013

Misiowe "i"

Jaka piękna pogoda za oknem...mamo idziemy na spacer?!?... właśnie takie misiowe zapytanie od trzech dni serwuję misiowej mamie swoim słodkim, porannym wyrazem twarzy:o) Na moje szczęście misiowa mama rozumie mnie bez słów i już kolejny dzień upłynął mi na misiowych spacerach. 

Poniedziałek rozpoczęłam wyjątkowo pracowicie- od porannych odwiedzin cioci Kasi. Jak zwykle udało się mi troszkę pogimnastykować. Po porannych ćwiczeniach wybrałam się z mamą na krótki misiowy spacer i misiowe zakupy, a po powrocie do domku ucięłam sobie długą misiową drzemkę... Efekt misiowej drzemki był taki, że wieczorem w ogóle nie chciałam spać i "rozrabiałam" z misiowym tatusiem. Tato "wziął mnie na sposób" i korzystając z nowej pomocy do misiowych ćwiczeń- wałka rehabilitacyjnego- wymęczył mnie "na prawo i lewo"!







 Ehh!..... ten misiowy tata ma sposoby na małą misię:o)


 ***

Wtorek upłynął mi na słuchaniu misiowych książeczek, ćwiczeniach i misiowych spacerach...


Wybór znów padł na Park Sołacki...a to z dwóch powodów: Po pierwsze to najbliżej położony misiowy park, a po drugie....jest tam duużoo misiowych kaczek, gołębi i innych misiowych ptaszków, które tak uwielbiam!
W parku było super, razem z nowo poznaną koleżanką karmiłam misiowe kaczki i całą chmarę poznańskich gołębi....ale ich było dużo!....naprawdę;o)
Po powrocie do misiowego domku ucięłam sobie krótką drzemkę. Po misiowym kimonku, podczas misiowych ćwiczeń powiedziałam głośno "i"....trzeci raz dzisiejszego dnia, no i dopiero po trzecim misiowym "i"olśniło misiową mamę i zawołała głośno do misiowego taty:...Basia powiedziała "i"! To chyba nowa literka jaką nauczyła się mówić.... ale super!"... Tak, wygląda na to, że znowu coś zaczynam gadać... przynajmniej misiowi rodzice maja taką nadzieję. Trzymajcie kciuki za moje misiowe gadanie a kto wie, może jutro znowu coś powiem...

 

niedziela, 20 października 2013

Misiowa dieta

W sobotnie popołudnie w końcu udało mi się wyjść  na krótki misiowy spacer. Po porannych ćwiczeniach, masażu i słuchaniu misiowych książeczek wybrałam się z mamą w odwiedziny do cioci Kamili- do sklepu Trzy Słonie. Nie uwierzycie jaką ciocia zrobiła mi niespodziankę... po spacerze moje domowe zoo powiększyło się o kolejnego członka... śliczna różową świnkę:o)... hrum, hrum!





Popołudniu dużo ćwiczyłam, a wieczorem znowu miałam przeboje z misiowym brzuszkiem...ehhh... 

***
W niedziele zastosowałam technikę "na śpiocha" i przespałam prawie każdą wolną przerwę pomiędzy misiowymi karmieniami ...Prawie...bo w południe wybrałam się z misiową mamą na spacer do Parku Sołackiego. Dziś było naprawdę pięknie! Słonecznie, ciepło....prawie jak w lecie:o) W parku karmiłam na mostku misiowe kaczki i gruchające gołębie... ale ich było dużo! Ptaszki bardzo mi się podobały, a zwłaszcza (o dziwo!) ....zrywające się do lotu gołębie....a mama odważyła się nawet odłączyć mi na chwilę misiowe noski.




Po powrocie poćwiczyłam z misiową mamą i dostałam od taty pyszną misiową zupkę. Byłam tak głodna, że ze zniecierpliwienia aż podskakiwałam na tatusiowych kolanach!
Misiowi rodzice wymyślili sobie w ogóle, że jestem ... tu cytuję "za gruba" i że "muszą mnie odchudzić"...co oni sobie myślą! Wcale nie jestem gruba, tylko dobrze sobie wyglądam.... jak przystało na Mała Misię! No i ostatnio dostaję troszkę mniejsze porcje misiowego jedzonka i więcej misiowej herbatki.... o dziwo nie czuję dużej różnicy i na razie jakoś wytrzymuję "misiową dietę". Zresztą zobaczymy za kilka dni, czy będzie w ogóle jakaś różnica...jakoś wierzyć mi się nie chce, a Wam?

piątek, 18 października 2013

Misiowy ślinotok

Pochmurna pogoda nie zachęca do misiowych spacerów, więc misiowa mama każdą wolna chwilę pożytkuje na moja misiową rehabilitacje- ćwiczenia, masaże i zabawy logopedyczne...ehh ta mama! Dała by sobie w końcu spokój! Chociaż jeśli chodzi o zabawy logopedyczne, to jeszcze ujdą w tłumie... bo nawet je lubię;o) Ostatnio zakupiła mi nawet kolejne pomoce logopedyczne... misiowe książeczki i układanki wspomagające misiową koncentrację...
***

Czwartek i piątek upłynął na ćwiczeniach i misiowym drzemaniu. Przez niskie ciśnienie i ponurą pogodę zdecydowanie więcej spałam, powiem Wam w sekrecie, że sen to jeden z moich patentów na "wywinięcie się ze szponów"  misiowej mamy... albo raczej z " misiowych pazurów":o)
Pomimo iż minęło kilka dni od momentu zakupu misiowej karuzeli jeszcze nie zdążyłam się nią nacieszyć i dalej z chęcią wpatruję się w kolorowe cyrkowe postacie. Misiowa babcia powiedziała, ze wcale nie jest obciachowa....no pewnie, że nie jest!





Gdy nie spałam "jadłam" misiowe zabawki, jak na przykład moją ulubioną misiową książeczkę...

 

....nawet podczas misiowych ćwiczeń zawsze znalazłam co godnego spróbowania!




Misiowi rodzice mówią, że mam "ślinotok" i co chwile zaglądają do misiowej buzi z nadzieją wypatrując jakiegoś misiowego zębolka, a tu figa! ....nie ma jeszcze zębola! Mam jednak nadzieję, że niedługo jakiś się pojawi, bo już zaczynają mnie denerwować tym swoim "sprawdzaniem"...



czwartek, 17 października 2013

PODZIEKOWANIA ZA 1% PODATKU DLA MAŁEJ MISI- BASI JOASI

 Kochani Misiowi Przyjaciele!!!

Dziś dostałam informacje o pieniążkach uzbieranych w ramach 1%. Z całego serca pragnę podziękować Wszystkim Misiowym Przyjaciołom za przekazanie swojego 1% właśnie dla mnie!

Ze względu na ochronę danych osobowych nie mogę podziękować każdemu darczyńcy osobno dlatego też składam Wszystkim Ludziom Wielkiego Serca gorące podziękowania!

Jesteście Kochani!!!

Pomimo, iż dość późno rodzice zapisali mnie do fundacji, udało się uzbierać naprawdę dużo pieniążków. Misiowi rodzice przeznaczą je na moją rehabilitację, sprzęt do ćwiczeń, sprzęt ortopedyczny, pomoce logopedyczne, turnusy rehabilitacyjne oraz zakup misiowej aparatury do tlenoterapii.

Jeszcze raz Wszystkim Misiowym Aniołom- razem i każdemu z osobna dziękuję! 

***

Dziękuję za Waszą POMOC I WSPARCIE!!!
 Za każde słowo otuchy, za każdą złotówkę wspierającą misiową rehabilitację....  za przekazanie 1% podatku! 

Za WSZELKĄ pomoc dającą namiastkę "normalnego życia"- dającą szansę, bym w  przyszłości mogła stanąć na nogi....

DZIĘKUJĘ!!!




***

Wszystkim Misiowym Przyjaciołom DZIĘKUJEMY!!!

***