niedziela, 30 czerwca 2013

Jem łyżeczką!.... czyli misiowe rewelacje na początek dziesiątego miesiąca

Nigdy bym nie przypuszczała, że leniwie zapowiadająca się niedziela okaże się dniem pełnym misiowych niespodzianek,...a jednak!
Niedzielny poranek spędziłam na misiowych ćwiczeniach. Wyspałam się w nocy i miałam dobry humor... i tylko dlatego pozwoliłam mamie na misiową gimnastykę. 






Dziś było zimno i bardzo wietrznie, dlatego misiowi rodzice odpuścili mi misiowy spacer.
W południe chwilkę się zdrzemnęłam i obudziłam się dopiero o 3 na misiowe ćwiczenia. Po ćwiczeniach tata zaproponował kolejną już naukę misiowego karmienia łyżeczką. Mama była sceptyczna, ale misiowy tata i tak podgrzał zupkę jarzynową i dał misiowej mamie, żeby mnie nakarmiła. Misiowa mama włożyła mi łyżeczkę misiowej zupki do buzi i.... posmakowała mi, przełknęłam! Byłam do tego bardzo głodna... tak głodna że zaczęłam podskakiwać na mamusiowych kolanach ze zniecierpliwienia domagając się kolejnej łyżeczki pysznej zupki! Misiowa mama nie dowierzała, dała mi kolejną łyżeczkę, potem trzecią....przy czwartej zawołała misiowego tatę mówiąc: "Je! ...Basia je!". Gdy skończyłam przygotowaną porcję misiowy tata się zapytał: "Podgrzać więcej?", "Jasne!"- odpowiedziała mama i.... takim oto sposobem zjadłam cały słoiczek misiowej zupki jarzynowej!!! SAMA!!! Jednym słowem nauczyłam się jeść z misiowej łyżeczki!!! Misiowi rodzice w szoku...wniebowzięci! Misiowa mama chciała skakać po pokoju ze szczęścia....ale trzymała mnie na rękach, więc nie miała jak.... i tylko klaskała w misiowe ręce:o)




Po misiowej zupce dostałam do popicia troszkę misiowej herbatki. 

Przed kolejnym mleczkiem pobawiłam się z misiowym tatą. Poprzytulałam się do misiowej brody i porobiłam do taty słodkie misiowe minki. 





Dziś pięknie siedziałam robiąc wesołe minki do misiowego pieska. Siedzę już coraz dłużej i coraz pewniej...potrafię siedzieć już kilkanaście sekund!.... a w misiowej skali osiągnięć to bardzo długo;o)







Wieczorkiem, za zmianie misiowego taty dużo gaworzyłam. Misiowa mama się śmieje, że to ciąg dalszy wczorajszej dobrej passy misiowego gaworzenia. Mówiłam "wa", "bu", "ag" i inne trudne do zidentyfikowania misiowe dźwięki.

***
W zeszły piątek skończyłam już dziewięć misiowych miesięcy.... Przez ostatni miesiąc nauczyłam się przewracać na lewy boczek, sama siedzieć, jeść łyżeczką, przewracać się na brzuszek przy misiowych ćwiczeniach i poznawać misiowe dźwięki (...coraz więcej gaworzę:o).

Misiowi rodzice są ze mnie dumni!!!
***

sobota, 29 czerwca 2013

Typowa misiowa kobietka

Sobotnie przedpołudnie spędziłam na ćwiczeniach z misiową mamą i doskonalenie mojego misiowego siedzenia. Potrafię już chwilę sama posiedzieć- bez niczyjej pomocy!!! Chwilkę...tzn pare-parenaście sekund, ale to dla misiowych rodziców i tak dużo i są ze mnie dumni.
Po południu wybraliśmy się na wycieczkę do poznańskiej IKEI i ...o dziwo byłam super-grzeczna! W ogóle nie płakałam i się nie denerwowałam, wręcz przeciwnie! W sklepie zaczęłam się śmiać i gaworzyć, wydając przy tym różne misiowe odgłosy:D Ale misiowi rodzice mieli ze mnie ubaw...hehe.  Tata najpierw powiedział, że "chyba podmienili mu dziecko...bo to nie jest przecież jego Mała Misia", a potem, że jest ze mnie "typowa kobieta"- "wystarczy ją wpuścić do sklepu i już jest szczęśliwa". Rodzice powiedzieli, że w życiu by nie przypuszczali, że tak pozytywnie zareaguję na taki duży sklep. W IKEI misiowi rodzice zrobili małe zakupki, a ja dostałam misiową książeczkę i paluszkowe-pacynki.
Po powrocie bawiłam się misiową książeczką...przewracałam strony śliniąc po kolei każdy jej róg...



Teraz misiowy tata ma na mnie sposób i jak coś ode mnie chce, to mówi: "Basiu, zrób to czy tamto ...to pojedziemy do IKEI!":o)

 Wieczorem szybko zgłodniałam...i rozpłakałam się bardzo podczas misiowych ćwiczeń. Podczas kąpieli cały czas wkładałam rączki do buzi i chciałam ciumać misiowe paluszki...


...a na zmianie misiowego taty już bawiłam się wesoło misiowymi grzechotkami:o)





piątek, 28 czerwca 2013

Misiowy pulmunolog.. czyli nieświadome świętowanie Światowego Dnia Spirometrii

Za nami wizyta u misiowego pulmunologa...a raczej misiowej pulmunolożki:o)
W czwartkowe przedpołudnie pojechałam z misiowymi rodzicami do Pani doktor. Zaleciła prewencyjne inhalacje z soli fizjologicznej i częste misiowe oklepywania... czyli tak naprawdę nic nowego. 
Przeglądając moja misiową dokumentację pulmunolog przeczytała wynik tomografii misiowej główki.  Zauważyła, że w prawym misiowym uszku zostały opisane pewne zmiany, mogące wpływać na misiowy słuch. Misiowi rodzice się troszkę zmartwili, bo nikt wcześniej im nie zwrócił uwagi na ten fragment opisu misiowego uszka, mogący wyjaśniać  niedosłuch jaki wyszedł w prawym uszku w badaniu BERA...ehh.... Na razie jednak nie ma się co martwić na zapas, choć pewnie będę musiała mieć powtórzone misiowe badania....

 

 
























Po powrocie od pani doktor odwiedziła nas misiowa rehabilitantka-ciocia Magda.  Pomimo, iż była to pora misiowego karmienia dałam radę i ładnie ćwiczyłam z misiową ciocią. Ciocia ustawiała mnie jak do siedzenia i zabierała ręce mówiąc..."niech mama patrzy, sama siedzę!"
Po odwiedzinach misiowej cioci, dostałam misiowe mleczko i od razu usnęłam.
Po południu znowu ćwiczyłam misiowe siedzenie i muszę powiedzieć, że coraz lepiej mi ono wychodzi!! 







 





















 Wieczorkiem były misiowe ćwiczenia, kąpiel i misiowe mleczko, po którym usnęłam w ramionach misiowego taty.


***
W piątkowy poranek odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka- ciocia Kasia. Pięć minut przed jej przyjściem głośno się rozpłakałam...i to było na tyle z misiowej rehabilitacji. Prawie całą godzinę żaliłam się cioci i misiowej mamie, mówiłam "bu..." Bolał mnie misiowy brzuszek i uspokoiłam się dopiero po misiowej herbatce.
Po misiowym mleczku chwilkę się zdrzemnęłam. Obudziła mnie mama na misiowe ćwiczenia- Vojtę, Bobathy, masaż rączek i nóżek.
Dziś po kąpieli rodzice ubrali mnie w smerfowego bodziaka i bawiłam się chwilkę z misiową myszką. 

 







Wieczorem dostałam misiowy marchewkowo-buraczano-pietruszkowy koktajl. Muszę powiedzieć, że całkiem mi smakował i szybko wypiłam całą butelkę mleczno-warzywnej zupki.
Na zmianie misiowego taty  drzemałam na misiowym brzuszku i bawiłam się różowym słonikiem.



P.S. Dowiedziałam się dzisiaj od misiowej babci, że wujek Hubert świetnie zdał maturę...najlepiej z całej szkoły! Super misiowy wujku, bardzo się cieszymy!
Gratulacje  od całej misiowej rodzinki!!!

środa, 26 czerwca 2013

Misiowe zębolki... czyli dalszy ciąg masowania misiowych dziąsełek

Wtorkowy poranek rozpoczęłam od misiowych ćwiczeń. Po ćwiczeniach i misiowym mleczku przyszła pora na naukę misiowego karmienia... i jak zwykle całe jedzonko wylądowało na misiowym śliniaku...hihi... Misiowa mama mówi, że jest ze mnie mała misiowa łobuzica :o)





We wtorek była brzydka pogoda i cały dzień chciało mi się spać... Pomimo tego dużo ćwiczyłam z misiową mamą- albo spałam albo ćwiczyłam....i tak minął mi cały dzień.





Wieczorem na zmianie taty bawiłam się misiowym gryzaczkiem i piłam mleczko z misiowej butelki... sama, bez niczyjej pomocy! (...co najmniej przez długą misiową chwilkę;o)







Misiowy tata miał dzisiaj misiową stłuczkę, ktoś wjechał w auto misiowego taty i uciekł....ale mi tata narobił mi dzisiaj strachu! Na szczęście misiowemu tacie nic poważnego się nie stało... choć rozciął sobie głęboko misiowego paluszka....biedny misiowy tata:*

Wczoraj miałam całkiem ładną saturację i prawie cały dzień miałam odłączone misiowe nochale. To już mój kolejny dzień bez misiowych nochali!!! Misiowi rodzice trzymają za mnie kciuki... i oby było tak dalej...!


***

W środę odwiedziła nas misiowa rehabilitantka, ciocia Kasia. Podczas ćwiczeń stroiłam do niej  misiowe minki i troszkę pogaworzyłam... powiedziałam głośno "pa". 





Ćwiczyłam trzymanie głowy i misiowe obroty na piłce. Ciocia mówi, że pięknie trzymam misiową głowę i ładnie ćwiczę:o)
Misiowa mama wypatrzyła dziś w misiowej buzi kolejne misiowe zębolki... powoli zaczyna wyżynać mi się kolejna górna trójka i chyba misiowa piątka... ale śmiesznie :o) Przez to, że ząbki wychodzą mi w dziwnej kolejności mama sama już nie jest pewna który to misiowy ząbek.
Wieczorem, na zmianie misiowego taty troszkę rozrabiałam... lizałam misia, bawiłam się misiowymi kabelkami i leżałam na misiowym brzuszku....

 






Całą środę miałam ładną saturację, tylko wieczorkiem po karmieniu misiowy tata podłączył mi
na chwilę misiowe nochale. Misiowa mama mówi, że daję radę. Jutro idziemy do misiowego pulmunologa, także zobaczymy co nam powie...