poniedziałek, 23 czerwca 2014

Długi misiowy weekend

Długi czerwcowy weekend upłynął mi bardzo, ale to bardzo szybko. Zanim się obejrzałam minął czwartek i piątek... a dziś mamy już poniedziałek! Ehh, ciekawe czy tylko mi tak szybko upłynęły dni misiowego weekendu? Chyba nie tylko, bo misiowa mama od rana chodziła z niczym "nie wyrobiona", chyba myśli krążyły jej jeszcze wokół misiowego wolnego...
***
Środa była ostatnim dniem ćwiczeń, przed długim misiowym weekendem. W tym dniu wyjatkowo ćwiczyła ze mną ciocia Kasia z hospicjum i ciocia Asia... ale fajnie, w końcu jakieś urozmaicenie w misiowych ćwiczeniach!  Jak zwykle dzielnie ćwiczyłam- raczkowanie, turlanie, misiowe pompki... i jeszcze wiele innych misiowych ćwiczeń:o)


***
Czwartek przez brzydką pogodę cały dzień musiałam spędzić w misiowym domku. Niestety, w długi misiowy weekend pogoda nas nie rozpieszczała. Była zmienna- raz świeciło słońce, a raz padał deszcz. Generalnie było chłodno i deszczowo, a rodzice dmuchając na zimne postanowili zrobić mi wolne od spacerów i wieczornych schadzek z Tytusem. Ehh... szkoda, ale rodzice chyba wiedzą co dla mnie najlepsze, prawda?

***
W piątek znowu była brzydka misiowa pogoda. Już się zapowiadało, że kolejny dzień spędzę w misiowym domku ćwicząc pionizowanie i pozycję czworaczą ...a tu mała misiowa niespodzianka! Rodzice zabrali mnie do centrum handlowego na małe misiowe zakupy. "Zafasoliłam" nowe misiowe bodziaki i kolczaste kule sensoryczne, których na razie ...się boję. Misiowa mama twierdzi jednak, że to "kwestia czasu" i "za kilka dni się do nich przyzwyczaję". Hehe, niezła z niej optymistka;o)
A...najważniejsze! Nie zgadniecie, co wypatrzyłam w centrum handlowym... siedzącego na kłodzie drzewa- Kubusia Puchatka! Oczywiście nie mogłam przejść obok niego obojętnie i musiałam się z nim przywitać. Ku mojemu zaskoczeniu, w "magiczny" sposób kłoda zaczęła się poruszać! Hmm... po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jakiś wpływ miały na to 2 zł wrzucone przez misiowego tatę. Najważniejsze jednak, że owe 2 zł, sprawiły mi nie lada frajdę! Kolejne zresztą też;o) 
Dziękuję misiowy tato!!!




 ***
 Sobota to ulubiony misiowy dzień - dzień misiowej aquaterapii.  Jak zwykle byłam bardzo grzeczna. Nie płakałam i z ochotą poddawałam się ćwiczeniom misiowej rehabilitantki... było super!!!








***
Poniedziałek to dzień wyjazdu do misiowej rehabilitantki- do Krobii. Pani Magda była bardzo zadowolona z misiowych postępów i ułożyła mi zupełnie nowy, ambitny plan misiowych ćwiczeń, do którego włączyła już ... naukę chodzenia! Tak, tak ...nie inaczej! Nie dość, że raczkuję z mamą i misiową rehabilitantką, to teraz będę jeszcze chodzić!!! ...ale nie tylko! Będę się też turlać, bujać, robić misiowe pompki, pełzać, stać w misiowym pionizatorze i ćwiczyć pozycję czworaczą. Jednym słowem- będę miała co robić!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz