sobota, 3 sierpnia 2013

Misiowe gadanie- odsłona druga

Kochani! Przepraszam, że tak rzadko piszę, ale misiowa mama ostatnio przysypia ze mną w nocy i  nie ma kiedy uaktualnić misiowego bloga:o) ...ale postaramy się poprawić!

 *

Czwartek spędziłam na misiowych ćwiczeniach. Pomimo, iż było bardzo gorrąco udało się mi troszkę pogimnastykować z misiową mamą. Przed południem wybrałam się na krótki spacer, a po południu odsypiałam nieprzespaną noc. Przed misiową Vojtą tata sprawdzał, czy mam łaskotki i gilgotał mnie swoją króciutką brodą i....okazało się, że mam! hihi...ale się śmiałam:D



***
W piątek miałam kolejny "dobry dzień". Miałam wyjątkowo dobry humor, a przed porannymi ćwiczeniami dałam popis swoich misiowych umiejętności. Udało mi się wydobyć z siebie kilka misiowych dźwięków..."aba", "wa", "fa", "ba" i"pa"! ... zdecydowanie moje najulubieńsze to "wa" i "fa"! 




I dalej pozostaje pytanie, czy po prostu przyszedł czas na misiowe gadanie...czy to zasługa słuchania książeczek od cioci Kasi....hmmm? Mama mówi, że nie ważne, że....ważne jest to, iż zaczełam wydawać z siebie misiowe dźwięki...i że mi się to podoba!
...a się baardzoo podoba:D
Wcześnie rano, kiedy temperatura za oknem nie przekraczała 30 kresek, wyszłam z mamą przed blok- na misiową ławeczkę i krótki spacer. Po powrocie zrobiłam sobie krótką drzemkę, a wieczorem, na zmianie misiowego taty, znowu udało mi się troszkę pogaworzyć. Prawie całą noc czuwał nade mną kochany misiowy tata! Misiowej mamie się troszkę przysnęło i tatuś obudził mamę dopiero nad ranem...ale było fajnie z tatą! Nawet mi misiowe inhalacje nie przeszkadzały, ważne, że był misiowy tata:o)
***
Sobotni poranek rozpoczął się wyjątkowo pracowicie. O 7 rano odwiedziła nas misiowa logopeda. Prezentowała mi różne dźwięki i sprawdzała moje misiowe reakcje. Ćwiczyłyśmy też picie z misiowego niekapka i jedzenie łyżeczką. Niestety, zbytnio się nie popisałam... bo ostatnio troszkę słabo mi idzie jedzenie łyżeczką, a o piciu z niekapka to już nie wspomnę! Podczas jedzenia łyżeczką cały czas robię "prr" i wypluwam misiowe jedzonko... hihi..a mama z uporem maniaka raz po raz wkłada mi jedzonko do misiowej buzi....ale co tam, będziemy ćwiczyć z misiową mamą i będzie dobrze! ...musi być i nie ma innej opcji!




Po południu wybrałam się z mamą i misiowym tatą do cioci Joli- rehabilitantki. Ciocia powiedziała, że widzi poprawę i zaleciła kolejne misiowe ćwiczenia. Tradycyjnie odwiedzając ciocię musiałam się rozpłakać i uspokoiłam się dopiero pod koniec misiowych ćwiczeń....ehh. 
Wieczorem byłam bardzo zmęczona i zanim zdążyłam dopić misiową kaszkę....słodko usnęłam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz