niedziela, 25 sierpnia 2013

Pierwsze misiowe wakacje- part I

Już jestem...!!!
...Uff...wyczerpana, pozytywnie zmęczona....ale jaka zadowolona:o)
W sobotnie popołudnie wróciliśmy z misiowych wczasów- moich pierwszych misiowych wakacji. Misiowi rodzice postanowili "rzucić się na głęboką wodę" i zabrać mnie nad morze...do Międzyzdrojów!
Pomimo, że pogoda nie do końca dopisywała...było cudownie! Byłam bardzo grzeczna, ładnie zniosłam podróż i prawie w ogóle nie płakałam. Codziennie na misiowej twarzy gościł szeroki uśmiech- od ucha do ucha!....a teraz po kolei:
***
Dzień pierwszy- 17.08.2013 (sobota)

W sobotni poranek obudziłam się z samego rana, na misiowe karmienie. Okazało się, że rodzice przygotowali mi misiową niespodziankę... Zaraz po misiowym karmieniu ubrali mnie w marynarski strój i zapakowali do misiowego samochodu (oczywiście z całą górą misiowych sprzętów i rzeczy). Misiowemu tacie ledwo co udało się spakować do misiowego auta...uff..najważniejsze, że się udało!
Pomimo iż było bardzo gorąco, podróż zniosłam bardzo dzielnie. Nie płakałam i tylko misiowym języczkiem dawałam znać, że chce mi się pić i jeść. Niestety, na drodze ekspresowej trafiliśmy na gigantyczny korek i dopiero po godzinie misiowemu tacie udało się zjechać w boczną drogę. Po kolejnej... z dwu godzinnym opóźnieniem udało się dotrzeć na miejsce. 









Jedziemy!
 A to widoki zza misiowej szyby ...






Po przyjeździe, jak tylko wyszliśmy  misiowego auta na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wiedziałam, gidze jesteśmy...a już wiedziałam, że będzie fajnie i że tu mi się spodoba! Po rozpakowaniu wybrałam się z rodzicami na obiad. Po południu byłam tak zmęczona podróżą i  rozpakowywaniem, że nie miałam już sił iść nad morze i szybko usnęłam...

***
Dzień drugi- 18.08.2013 (niedziela)

Drugi dzień misiowego wyjazdu- to dzień w którym po raz pierwszy zobaczyłam morze. 
Przed południem wybraliśmy się na misiowy spacer na plaże. Niestety, misiowa mama pomyliła drogę i zamiast 10 minut szliśmy na plażę prawie godzinę! Ehh...ta mamuśka i jej orientacja przestrzenna... Gdyby nie misiowy tata prędzej doszlibyśmy do Chin niż nad morze! Po powrocie wyruszyliśmy na mały misiowy obiadek.

W oczekiwaniu na obiad...
...bardzo głodne:o)
Po misiowym obiedzie z niemałym trudem zapakowaliśmy wszystkie niezbędne misiowe sprzęty i wyruszyliśmy na pobliską plażę.... Oczywiście sam widok morza nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia, ale już jego temperatura...zrobiła! Gdy tylko tatuś zanurzył mi w wodzie misiowe stópki- rozpłakałam się! Jak dla mnie woda była bardzo zimna...i nie mogłam zrozumieć rodziców, którzy później sami zaczęli w nim pływać. Na plaży rozłożyłam się na misiowym kocyku i po krótkim "body-shape" na misiowej plaży ucięłam sobie długą drzemkę...










Brr...jaka zimna woda!


Wyginam śmiało... misiowe ciał :o)














***
Dzień trzeci- 19.08.2013 (poniedziałek)

Dziś było zdecydowanie chłodniej, mocno wiało i nie było mowy o spacerze na misiową plażę. Właśnie dlatego, w poniedziałkowe przedpołudnie wybraliśmy się na molo. Tam rodzice pokazali mi falujące morze i statek wikingów.







Mały Misiowy Bosman:o)

Po powrocie, po małym misiowym "co nieco" poszliśmy do misiowego sklepu... Sklepu naprawdę "misiowego"- bo pełnego małych pluszowych misiów! Mama oczywiście nie mogła przegapić okazji i z dziesiątek misiów wybrała dla mnie tego "jednego"... albo lepiej "tą jedną"- małą słodką misiową rusałkę. Pluszowa misia od razu przypadła mi do gustu i stała się towarzyszką moich misiowych drzemek....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz