piątek, 30 stycznia 2015

Misiowa choroba

Długo nie musiałam czekać, aby mój misiowy układ odpornościowy dał o sobie znać i wprowadził troszkę zamieszanie do jakże (ostatnio) spokojnego misiowego życia. Zgodnie z przewidywaniami misiowej mamy, po dwóch tygodniach chodzenia do misiowego przedszkola dopadło mnie jakieś choróbsko. A fe!!!...Żebym jeszcze wiedziała jakie?...ale tego to chyba nikt nie wie!!! Najprawdopodobniej jakieś wstrętne misiowe przeziębienie, angina lub kto wie co :o( 



Od ubiegłej soboty mam gorączkę, cały czas jestem osłabiona, a od czterech dni mam wstrętny misiowy katarek. Ehh..."katarek"-żeby tylko! Wstrętne misiowe KATARZYSKO!!!
Przez misiową chorobę nie chodzę do przedszkola, nie ćwiczę- jak mam troszkę więcej siły, to stoję w misiowym pionizatorze albo raczkuję i czytam misiowe książeczki. 
Niestety, przez ten wstrętny "katarek" znowu wymagam odsysania misiowym ssakiem i codziennych inhalacji, ehh!!! Ostatnie dni tylko leżę i cierpię. Najwygodniej mi oczywiście w ramionach u misiowych rodziców, u których najchętniej przespałabym cały misiowy dzień. 
Tak przynajmniej było do wczoraj.

***
Dzisiaj spadła mi misiowa gorączka i poczułam się już znacznie lepiej. Najprawdopodobniej zadziałał misiowy antybiotyk, który w środę  przepisała mi misiowa pediatra. Stałam już w misiowym pionizatorze i miałam misiowy masaż paluszków.

 ***
P.S. Pamiętajcie o mnie podczas rozliczania swojego 1% podatku!!!


KRS: 0000303590
CEL SZCZEGÓŁOWY 1%: 240-211 Barbara Ożga  

*

Z całego serducha...
DZIĘKUJĘ!!!
***





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz