środa, 25 września 2013

Raz i dwa, gadam ja!...czyli prezent na pożegnanie misiowej babci

Ostatnie dni upłynęły mi na ćwiczeniach, gadaniu i spacerach z misiową babcią i mamą...




Cały czas byłam bardzo grzeczna i tylko podczas Vojty pokazywałam swoje misiowe niezadowolenie, ale sami przecież wiecie, że "od czasu do czasu" każdy ma prawo się wyżalić i zademonstrować swój misiowy sprzeciw...
Przez ostatnie dni zaprzyjaźniłam się też z nową przyjaciółką- różową żółwicą- przedurodzinowym prezentem od misiowego taty:o)




  ***

Dziś ostatni dzień odwiedzin misiowej babci.... szkoda:o( Skończą się wieczorne pogaduchy i pyszne babcine zupki... Pomimo, iż misiowa mama zobowiązała się do gotowania zupek wg "przepisu misiowej babci", to ja tam swoje wiem...i jestem pewna, że nie dorównają babcinym pysznościom.....Bo tak naprawdę kto tam wie czy misiowa mama w ogóle potrafi gotować?...Jakoś wierzyć mi się nie chce:o) 

*
Kochania misiowa babciu, dziękuję za misiowe odwiedziny-za ubranka, zabawę, spacery, zupki...i misiowe pogaduchy!

 *
Tradycyjnie w środę odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka- ciocia Magda. Byłam bardzo grzeczna i bez słowa sprzeciwu pozwalałam na misiowe wygibasy. Pod koniec misiowych ćwiczeń, o tak od niechcenia...."rozgadałam się" i tak gadałam prawie przez 1,5 godziny! Mówiłam: "dada", "da", "ba", "aba" i inne misiowe odgłosy. Pierwszy raz udało mi się tak dużo powiedzieć!...to prezent na pożegnanie misiowej babci.
Oczywiście, po "misiowym gadaniu" zamilkłam znowu na pół dnia....ale co tam! Misiowi rodzice i tak są cali w skowronkach, że wydaję z siebie już tyle misiowych dźwięków:D




 




...i wszystko byłoby super, gdyby nie misiowa saturacja. Dziś misiowy tato znów musiał mi założyć noski tlenowe. Na szczęście, po jakimś czasie misiowy tlenik się poprawi i pomimo pojedyńczych spadków, noc udało mi się spędzić bez misiowych nochali.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz