sobota, 8 marca 2014

Dzień Kobiet w misiowym domku

Środa to kolejny zwykły dzień misiowych turlanek, ktoś mógłby rzec że niczym się nie różnił od poprzedniego ...a jednak! Środa to dzień szczególny, coś się wydarzyło. Coś niezauważalnego dla kogoś kto mnie nie zna, niezauważalnego nawet dla kogoś kto mnie zna, ale zauważanego dla misiowej rehabilitantki i dla mamy. Pewnie zapytacie, co się stało stało? Czym ten dzień różni się od wszystkich poprzednich....Właśnie we środę podczas ćwiczeń metodą Vojty delikatnie się odepchnęłam...tak właśnie! Sama!!!....i tak naprawdę już po ćwiczeniach,...ale jednak! Super:D "Coś" się zaczyna dziać. Może nie jest to jeszcze powód do misiowego święta, ale na pewno dobrze wróży na przyszłość, misiową oczywiście:o)




***
Czwartek to dzień odwiedzin misiowej pediatry. Pani doktor osłuchała mnie i powiedziała że oprócz "standardowego" zalegania nie słyszy w misiowych płuckach nic niepokojącego- czyli jest dobrze. Wychodzi więc na to, że mój misiowy ślinotok związany jest z misiowym ząbkowaniem. Uff, chociaż tyle. Co nie zmienia faktu, że reszta misiowych zębolków już mogłaby już wyjść. Mam już dość ciągłego śluzowania i zmieniania misiowych bodziaków. Ehh!!!

 ***
W piątek misiowa mama urządziła mi "popołudnie integracji sensorycznej". Najpierw bawiłyśmy się misiowymi zabawkami o różnej fakturze, a potem wkładałyśmy rączki do misek napełnionych mniej lub bardziej "fajnymi" misiowymi substancjami.



***
Na pewno zastanawiacie się  jak upłynął "Dzień Kobiet" w misiowym domku? 
Był wyjątkowy, pełen wrażeń i misiowych niespodzianek...
Rano udało mi się troszkę "pospać" i spałam aż do godziny 8! Co w porównaniu z godziną 4:30, 5, 5:30- czyli standardowymi godzinami misiowej pobudki, brzmi całkiem dobrze. 
Po leżeniu na brzuszku i zabawach z misiowym tatą dostałam misiowy obiadek po którym ucięłam sobie krótką misiową drzemkę. Po obudzeniu, misiowi rodzice zapakowali mnie do samochodu i wyruszyliśmy w stronę poznańskiego Rynku na misiowy obiad- prezent misiowego taty dla mamy z okazji Dnia Kobiet. Po obiedzie wybraliśmy się na krótki spacer po Rynku i właśnie tam upolowałam swój pierwszy misiowy prezent ... śliczny "latajacy" niebieski balonik...ahh!!! Dziękuję tato za misiowy prezencik:*




















 

Po powrocie do domu dostałam podwieczorek i ucięłam sobie misiową drzemkę. Po przebudzeniu czekała na mnie następna niespodzianka. Misiowy tato kupił mi kolejny misiowy prezent - ślicznego tulipana...ahh!!! Dziękuję misiowy tatusiu!!!:o*





 Tak się ucieszyłam, tak baaardzooo....że za szybko chciałam złapać misiowego kwiatuszka i .... biedny, złamany na pół wylądował na misiowej podłodze:/ Ehh!!!

Oj tam, oj tam... wcale go nie popsułam!!! Chciałam tylko go troszeczkę "przyciąć" i dostosować wymiarowo do moich misiowych standardów;o)
...a gdzie reszta?
Pozostałą część wieczoru, ubrana w nowego pomarańczowego bodziak (trzeci prezent od misiowego taty!!!) bawiłam się grzecznie misiowym balonem...

 ***
Dziękuję Kochany Tatusiu za misiowe prezenty!!!
:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz