sobota, 21 listopada 2015

Bostonka, czyli skuteczny sposób na przerwę od misiowego przedszkola

Czy słyszał z Was ktoś o wysypce bostońskiej, często mylonej z ospą? Jeśli tak, to należycie do tej bardziej-doinformowanej-grupy ludzi, przynajmniej "bardziej" od misiowych rodziców.
No właśnie, tytułowa "bostonka" położyła jedną trzecią dzieci z misiowego przedszkola...i w końcu dopadła i mnie-waleczną Małą Misie. Z drugiej jednak strony, biorąc pod  uwagę statystyczną liczbę zachorowań na choroby przez dzieci wcale nie wypadam tak źle. Co więcej wydaje się, że mój misiowy układ odpornościowy jest w coraz lepszej formie i coraz lepiej radzi sobie  z większością misiowych infekcji. No chyba że choruje jedna trzecia misiowego przedszkola, albo oboje misiowych rodziców...wtedy liczba zarazków na m3 osiąga niebezpiecznie wysokie stężenie i nawet on odmawia misiowego posłuszeństwa. 
*
 Choroba bostońska albo raczej- wysypka bostońska objawia się w pierwszym dniu wysoką gorączką, a w kolejnych wystąpieniem wysypki w okolicach ust, na dłoniach i nogach. I właśnie tak wyglądał u Małej Misi. 
Moje pierwsze misiowe pryszcze:P Dobrze że małe- nie takie jak u misiowej mamy:P
Znaczy, że już nastolatka ze mnie. Fajne, co nie?

Z relacji misiowych PPrzedszkolanek przeszłam ją wyjątkowo łagodnie i już od tego tygodnia wracam do misiowego przedszkola. Dwa tygodnie misiowej laby w zupełności mi wystarczą:O) 




 ***
Tak naprawdę, już z od tygodnia wróciłam do misiowej formy i od tego czasu daję ostro popalić misiowym rodzicom i cioci Ani, która opiekowała się mną przez ostatnie dni- podczas pełnego"dochodzenia do misiowego zdrowia".

 Przez ten czas (korzystając z faktu nauczenia się zmiany misiowej pozycji z raczków do misiowego siadu) wymyśliłam nowe super-świetne misiowe zabawy, jak na przykład -kręcenie się w kółko na misiowej pupie:


Znalazłam też nowe zastosowanie dla misiowego nieco-przymaławego bujaka, którego zaczęłam wykorzystywać jako "suwak"- czyli przysposobiony, nie-do-końca-idealny misiowy jeździk:
Da Vinci przewraca się w grobie jak widzi geniusz misiowych innowacji!!! Tak na marginesie... Zamknijcie trzylatka w domu na dwa tygodnie, a zobaczycie, że już po tygodniu wyjdzie z niego mały Einstein!!!



***
Misiowa choroba pokrzyżowała plany rodziców, którzy chcieli wybrać się ze mną do misiowej rehabilitantki do Krobi. Niestety, przez misiową chorobę musieliśmy przełożyć misiowy wyjazd i z ciocią Magdą spotkamy się dopiero w przyszłym tygodniu. Dlatego cały czas ćwiczymy wg starego planu ćwiczeń ułożonego przez misiową rehabilitantkę.
***
Pomimo misiowej choroby nie próżnowałam i przez ostatni tydzień kontynuowałam program misiowych ćwiczeń- naukę zmiany pozycji z klęczenia do stania, naukę chodzenia, ćwiczenie równowagi, stanie w misiowym pionizatorze oraz misiowe masaże. Co więcej, wróciliśmy też do regularnego czytania oraz słuchania książeczek z Metody Krakowskiej oraz terapii aminokwasami (na czas misiowej choroby miałam przerwę od aminek).
Dodatkowo misiowi rodzice kontynuują ze mną naukę alternatywnych form komunikacji za pomocą znaków Makatonu połączonych z obrazkami z innych metod. 

 

Generalnie rodzice pracują nad stworzeniem dla mnie mojej własnej "misiowej książki komunikacyjnej", która znacznie ułatwiłaby mi komunikację z innymi osobami z nie-do-końca-misiowej-rodzinki...a oto filmik obrazujący jak na codzień dogadują się ze mną misiowi rodzice (nie licząc kiwania głową na "tak" i "nie"):





Ha!!! I tak to się robi!!!:O)
***
Mówi się, że najbliższych przyjaciół poznaje się w chorobie..no i właśnie w chorobie odwiedził mnie misiowy wujek Marcin z ciocią Martą. Oczywiście, ich odwiedziny nie obyły się bez misiowych zabaw, "Przygotowania do życia w rodzinie"-czyli namiastki babysittin'gu oraz misiowego prezentu- cudownych poduch sensorycznych.
*
Dziękuję Kochana Ciociu i Wujku za śliczny prezent i za odwiedziny!!!
***
Ha! Ale ze mnie ziomalka. Mam taakie poduchy!!!

 Jak misiowi rodzice będą niegrzeczni, to każę im spać na tej kolczastej stronie:P
Hmm...tylko, że ta kolczasta wcale nie jest kolczasta...jest pluszowa!? To rodzice się ucieszą...


Cudownych rodziców mam...ale jeszcze cudowniejsze Ciotki i Wujków!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz