wtorek, 16 lipca 2013

Misiowa choroba

....Jestem chora!
...ehh...dopadła mnie jakaś infekcja i właśnie dlatego nie miałam kiedy uaktualnić misiowego bloga.
Wszystko zaczęło się w piątek...
Dużo spałam i byłam apatyczna, za oknem panowała brzydka pogoda i misiowa mama myślała, że to przez nią jestem taka śpiąca. Nie miałam jednak gorączki więc ćwiczyłam z misiową mamą Vojtą, Bobathem, masaże rączek i nóżek i takie tam misiowe ćwiczonka;o) 




Po misiowej Vojcie, tak zapatrzyłam się w telewizor.... że mama nie mogła uwierzyć, że tak bardzo zainteresowała mnie misiowa bajka! Przestałam płakać i z misiowym zaciekawieniem przyglądałam się kolorowym postacią migającym na niebieskim ekranie....





 ***
Sobota upłynęła mi na misiowym spaniu z przerwami na jedzenie i misiowe ćwiczenia.Wszystko wyjaśniło się dopiero wieczorem....zagorączkowałam i misiowi rodzice wiedzieli już, że dzieje się ze mną coś złego. Misiowa gorączka utrzymywała się przez całą niedzielę. Pomimo gorączki, co jakiś czas zbierałam w sobie misiowe siły by pobawić się misiowymi zabawkami.




Ćwiczyłam też misiowe siedzenie...



i przytulałam się do misiowej cioci.....


Dostawałam na zmianę Paracetamol i Nurofen na zbicie misiowej temperaturki i bardzo ale to baardzoo dużo piłam...tak dużo, że mama martwiła, że pęknie mi misiowy brzuszek. Misiowa temperaturka raz mi rosła, raz spadała...i tak przez cały misiowy dzień. Rodzice robili mi też zimne okłady na misiową główkę...




***
W poniedziałkowy poranek odwiedziła nas misiowa pediatra. Po zbadaniu okazało się, że "osłuchowo jest dobrze" i nic nie zalega w misiowych płuckach. Ostatecznie, po badaniu moczu Pani doktor doszła do wniosku, że musi to być zakażenie układu moczowego..ehh, te misiowe siuski... Pani doktor przepisała mi Bactrim i zaleciła picie herbatki z pokrzywy z sokiem z żurawiny... (z zastrzeżeniem, że "tylko tej z Herbapolu!" ;o)). Po południu spadła mi misiowa temperaturka i czułam się już o wiele lepiej. Wieczorem, misiowa temperaturka spadła mi jeszcze bardziej, że aż misiowy tata się przestraszył. Dostałam też misiowej biegunki...a w nocy misiowych wymiotów....!! ...ehh...przekichane...  Misiowa mama przebrała mi w nocy sześć brudnych misiowych bodziaków! Na szczęście, we wtorkowy poranek wszystko się troszkę uspokoiło i po nieprzespanej nocy słodko zasnęłam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz