piątek, 13 września 2013

Ćwiczymy, gadamy.... na nocnik siadamy!

 Ćwiczymy!!

Ehh...skończyła się misiowa laba i z początkiem września zaczęły się intensywne misiowe ćwiczenia!
Oczywiście misiowa mama cała w skowronkach, że znowu ćwiczmy regularnie Vojtą, Bobathem, robimy masaże rączek i nóżek, ehh... a tak było pięknie bez tych ćwiczeń!
Oprócz ćwiczeń misiowej mamy odwiedzają nas misiowe rehabilitantki- ciocia Kasia i ciocia Magda.

Pomimo długiej przerwy od regularnych misiowych ćwiczeń zaczęłam robić misiowe postępy:
Po pierwsze pięknie siedzę i lubię huśtać się do przodu i do tyłu, opierając się na misiowych kolankach.
Po drugie chętnie wyciągam rączki do zabawek -gdy siedzę i gdy leżę- wyciągam rączki do misiów wiszących na pałąku maty edukacyjnej. 



Po trzecie, leżąc na brzuszku potrafię podciągnąć "do góry" misiową pupę -jak do czworakowania.




Po czwarte, podciągając misiową pupę i podskakując jak pasikonik potrafię przesunąć się minimalnie...do tyłu- jak misiowy rak:o) Jednym słowem...raczkuję!

Gadamy!

Muszę się pochwalić....ostatnio się "rozgadałam" i zaczęłam wydobywać z siebie różne misiowe dźwięki! (czego wcześniej nie było). Od momentu kiedy zaczęliśmy ćwiczyć naukę mowy Metodą Krakowską, zaczęłam gurzyć i gaworzyć! Wydobywam z siebie różne ciekawe misiowe dźwięki- "ba", "pa", "bu", "bo", "fa", "wa", kiedyś powiedziałam nawet "ba-ba"!
Misiowi rodzice są szczęśliwi, że się im tak "rozgadałam". Nie wypominają mi nawet tego, że prze tą metodę nie mogą oglądać misiowej telewizji, ani słuchać misiowego radia:o) Oczywiście mówię tylko wtedy kiedy chcę i mam na to ochotę...np, chwile po przebudzeniu, albo jak pojem troszkę misiowego mleczka czy zupki. Jednak śmiało mogę powiedzieć, że każdego dnia udaje mi się wydać z siebie jakiś misiowy dźwięk, czy odgłos (a wcześniej jakoś mi się nie chciało i czasami kilka dni nic nie chciałam powiedzieć)! 



Na nocnik siadamy!

Ostatnio po przebudzeniu,  misiowa mama zaczęła sadzać mnie na misiowy nocnik...co mi się nawet podoba:) Kilka razy misiowej mamie udało się "złapać" misiową kupkę do nocnika...i kilka razy zrobiłam do niego misiowe siusiu:o) Ostatnio po przebudzeniu usłyszałam tylko: "Kupa! Kupa idzie!?!" i misiowa mama pędem zerwała się na równe nogi. Mało się nie zabiła biegnąc do łazienki po misiowy nocnik!..hihi...Na szczęście nie robię często kupki, bo inaczej mama któregoś dnia mogłaby nie wyrobić na misiowym zakręcie i mielibyśmy problem i wielką misiową plamę do sprzątania z misiowej ściany.


*
 

A tak w ogóle to niedzieli jest u nas misiowa Babcia i jest super!
 Pilnuje mnie, bawi się ze mną i opowiada różne ciekawe misiowe historie;o)

 *
...Moja ulubiona zabawa!




1 komentarz: