Ostatnie trzy dni upłynęły mi na
masażach, ćwiczeniach, czytaniu
książeczek i zabawach z misiową babcią. Jak to dobrze, że mam misiową babcię…bo
bez niej mama chyba zamęczyłaby mnie tą misiową rehabilitacją- masażami i
misiowymi ćwiczeniami. Ehh!!
Codzienne masaże i ćwiczenia zaczęły już mi się dawać mocno w misiowe znaki... Dodatkowo ta zmienna pogoda za oknem...gdyby nie babcia i misiowy tato w weekend zanudziłabym się w misiowym domku!
Każdy z ostatnich dni rozpoczynałam tak samo- poranną misiową gimnastyką, jedzonkiem i misiowymi ćwiczeniami. W dzień spałam "jak mi się udało"...w weekend prawie wcale, a dziś podsypiałam każdą wolną misiową chwilę. Gadałam...od przypadku do przypadku, jak mi się wympsnęło jakieś misiowe słówko, to rodzice już szczerzyli misiowe zębole. Niestety mam słabą saturacje i cały czas mam założone misiowe nochale....ehh, te misiowe noski! Przyczepiły się do mnie jak rzep do psiego ogona!...a ja przecież Mała Misia jestem:o)
Dziś też w końcu udało mi się wyjść na misiowy spacer. Pomimo misiowego słońca było bardzo chłodno i wyjątkowo musiałyśmy zrezygnować z karmienia misiowych kaczek. Ojej...biedne misiowe kaczki...kto je teraz nakarmi?!? ...Jacyś ochotnicy? :o)
Przez ostatnie dni mam znów bardzo dużo ślinki-wydzielinki i misiowi rodzice z zaciekawieniem zaglądają do misiowej buźki. Wczoraj na przykład misiowy tato wypatrzył u mnie w okolicach misiowej "czwórki" coś białego....i ostrego. Teraz pozostaje pytanie, czo to "to"....czy to w końcu ten "Pierwszy misiowy zębolek"...? Misiowa zagadka pewnie na razie pozostaje nierozwiązana.... Kto wie, może za kilka dni coś się wyjaśni:o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz