Od ubiegłej soboty mam gorączkę, cały czas jestem osłabiona, a od czterech dni mam wstrętny misiowy katarek. Ehh..."katarek"-żeby tylko! Wstrętne misiowe KATARZYSKO!!!
Przez misiową chorobę nie chodzę do przedszkola, nie ćwiczę- jak mam troszkę więcej siły, to stoję w misiowym pionizatorze albo raczkuję i czytam misiowe książeczki.
Niestety, przez ten wstrętny "katarek" znowu wymagam odsysania misiowym ssakiem i codziennych inhalacji, ehh!!! Ostatnie dni tylko leżę i cierpię. Najwygodniej mi oczywiście w ramionach u misiowych rodziców, u których najchętniej przespałabym cały misiowy dzień.
Tak przynajmniej było do wczoraj.
***
Dzisiaj spadła mi misiowa gorączka i poczułam się już znacznie lepiej. Najprawdopodobniej zadziałał misiowy antybiotyk, który w środę przepisała mi misiowa pediatra. Stałam już w misiowym pionizatorze i miałam misiowy masaż paluszków.
***
P.S. Pamiętajcie o mnie podczas rozliczania swojego 1% podatku!!!
*
KRS: 0000303590
CEL SZCZEGÓŁOWY 1%: 240-211 Barbara Ożga
*
Z całego serducha...
DZIĘKUJĘ!!!
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz