-rehabilitantki,
-ortopedy,
-okulisty,
-genetyka.
Generalnie duużo się działo... i nie tylko jeśli chodzi o misiowych specjalistów;o)
***
Pierwsza wizyta, to wizyta u misiowego ortopedy. Ortopeda zalecił nam kupno bardzo dobrych (ale i bardzo drogich!!!) szyn, zabezpieczających powrót misiowych nóżek do pozycji Końsko-Szpotawej. Jesteśmy na razie na etapie rozważania zakupu.Kolejna wizyta- u misiowej rehabilitantki- zaskutkowała powrotem do misiowego raczkowania!
Misiowa rehabilitantka-ciocia Magda z Krobii zauważyła, że rozleniwiłam się podczas raczkowania, mam tendencję do niepoprawnego siadania na pupie i generalnie...zrobił się ze mnie mały misiowy leń w kwestii przemieszczenia po misiowej podłodze.
Mam teraz dużo raczkować w ciągu misiowego dnia, dodatkowo mam zlecone masaże i misiowe pionizowanie. Najciekawsze jest to, że zalecenia misiowej rehabilitantki zaskutkowały! Dzięki nim zaczęłam raczkować po materacu i po misiowych płytkach!!! Teraz nie raczkuję tylko po kuchni- ale i po przedpokoju...i po pokoju...raczkuję wszędzie!!!
Kolejną wizytą była wizyta u misiowego okulisty- okazało się, że wzrok mi się poprawił i mam teraz tylko -0,25 :D Innymi słowy jest dobrze!!! I nie będę musiała chodzić w misiowych okularach! Chociaż... znając życie na pewno ślicznie bym w nich wyglądała;o)
Kolejna (prawie) wizyta- u misiowego genetyka. Wizyty nie było, ale był telefon do misiowej genetyczki. Okazało się, że poprzednio zlecone badania genetyczne na Mikromacierze z pewnych względów nie zostaną wykonane i musieliśmy drugi raz zlecić wykonanie misiowych badań... Ehh...i znowu musimy czekać:o(
***
A co poza tym słychać w misiowym domku???
Wiosna, Wiosna i jeszcze raz Wiosna!!!
***
W Poznaniu nastała wiosna. Z dnia na dzień jest coraz cieplej i wydawaćby się mogło, że zaraz zrzucimy zimowe kurtki i będziemy biega boso po zielonej trawie.... Niestety, Mała Misia musi jeszcze poczekać z misiowym bieganiem, a dlaczego? Po pierwsze, jak wszyscy zresztą wiedz, Mała Misia jeszcze nie chodzi, a po drugie- znowu dopadło mnie jakieś wstrętne choróbsko:( Ehh!!!Zresztą, kto by się spodziewał, że po niespełna 1,5 miesiącu chodzenia do misiowego przedszkola znowu dopadnie mnie jakaś choroba. Niestety misiowy układ odpornościowy nie radzi sobie jeszcze z "nie-misiowymi" zarazkami i pewnie minie trochę czasu zanim zacznie prawidłowo reagować.
Pewnie zastanawiacie się jak wygląda misiowa choroba?
Misiowe choróbsko, to taka "powtórka z rozrywki"- czyli dokładnie -toćka w toćkę- skopiowane objawy wcześniejszego misiowego choróbska: wysoka temperatura, apatia, pocenie się, klejenie się do misiowych rodziców i inne misowe objawy:o)
Wiadomo jednak, że nawet podczas choroby istnieje jeden lek, który jest lekarstwem ba całe zło- mianowicie "Świnka Pepa":o)
("Świnka Pepe" albo "Świnka Papa"-też są dopuszczalne w misiowym wydaniu;o)).
***
***
...a jakieś inne misiowe nowości?
Nowości oczywiście są! Teraz, te najfajniejsze!!!
*
Trzy tygodnie spędziła u nas misiowa Babcia z Biłgoraja. Razem z Babcią bawiłyśmy się, czytałyśmy misiowe książeczki, chodziłyśmy na spacery, chodziłyśmy razem na basen i do ZOO i zajadałyśmy razem misiowe serniki (ulubione ciasta Małej Misi).
Z Babcią było super i szkoda, że już musiała jechać. Dzisiaj od rana pytałam się misiowych rodziców....."Baba?"-a rodzice odpowiadali: "Baba pojechała Pa-Pa"...
*
Dziękujemy Kochana Babciu za odwiedziny, pomoc i duuużo miłości:o)
P.S.Następnym razem przywieź ze sobą misiowego Dziadka!!!
*
Przed misiową chorobą udało mi się wychodzić z Babcią i misiowymi rodzicami na spacery- wzdłuż Warty i do Starego Zoo. Podczas większości z nich misiowy tato brał mnie na barana, dzięki czemu mogłam podziwiać całą misiową okolicę:o)
*
Dziękuję Kochany Tato, za to że jesteś i tak dajesz mi się wykorzystywać:*
*
***
...a na koniec "HIT" dzisiejszego dnia!!!
Dzisiaj po raz pierwszy zauważyłam swój misiowy cień i nawet zaczęłam się z nim bawić:D
Zresztą, sami zobaczcie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz