Ostatni tydzień spędziłam w misiowym domku-nie licząc wycieczki do kościoła i misiowej rehabilitantki. Niestety, przez większą część tygodnia pogoda nie zachęcała do misiowych spacerów.
Poniedziałek był jedynym słonecznym, choć wietrznym dniem. Oczywiście misiowa mama nie mogła "zmarnować" takiego dnia na siedzenie w domu i wybrał się ze mną na misiowy spacer.
*
Ku ogromnemu zdziwieniu misowej mamy okazało się, że niedaleko misiowego domku jest plac zabaw z huśtawką, na której mogą się huśtać Zagipsowane Małe Misie :O)
***
Kolejne dni spędziłam na oglądaniu bajek oraz czytaniu książeczek z misiowymi rodzicami. Ostatnio, zaraz po Peppie, ulubioną misiową bajką jest Kubuś Puchatek.
Dodatkowo, w wolnym czasie rozwijam swoje taneczne umiejętności . Tak, dobrze czytacie- TANECZNE. Małe Misie nawet w gipsach potrafią tańcować ;o)
***
Czwartek, to dzień odwiedzin u misiowej rehabilitantki- cioci Magdy. Po badaniu, ciocia stwierdziła, że operacja się UDAŁA (sądząc po mojej kondycji, kręgosłupie, napięciu mięśni oraz po ułożeniu nóg i stóp w misiowych gipsach). Po przeczytaniu długiego opisu operacji rehabilitantka stwierdziła, że operacja rzeczywiście była skomplikowana i Prof. Napiontek zrobił swoje.
***
W Wielką Sobotę, pomimo deszczu wybrałam się z rodzicami do kościoła aby poświęć koszyczek wielkanocny. Misiowej mamie udało się naciągnąć dresy na misiowe gipsy- i zostałam przez rodziców okrzyknięta "misiową dresiarą" :O)
Ciekawe, czy jest coś dla mnie w misiowym koszyczku... |
...oo...to wygląda interesująco... |
Chyba jednak zostanę przy jajkach-przynajmniej Wiem co jem :O) |
No nie...nabrali mnie! Wszystkie jaja drewniane!!! A gdzie czekolada?! |
***
Wielkanoc spędzam z rodzicami w Poznaniu w misiowym domku- wcinając wielkanocne dobrocie i oglądając wielkanocne pisanki.
:O)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz