czwartek, 25 lipca 2013

Wizyta u misiowego ortopedy

W środę rano odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka. Dużo razem ćwiczyłyśmy i muszę powiedzieć, że nie najgorzej wychodziła mi misiowa gimnastyka. Po ćwiczeniach odwiedziła nas misiowa pediatra. Pani doktor powiedziała, że: "osłuchowo jest bardzo dobrze" i przepisała mi nowe misiowe lekarstwa. Powiedziała, że misiową infekcje układu moczowego będziemy leczyć jeszcze 2 tygodnie, bo musimy mieć pewność, że już mi nic nie dolega:o)
Po odwiedzinach pediatry pojechałam z mamą i tatą do misiowego ortopedy. Ortopeda był zdziwiony, że już tak ładnie siedzę. Powiedział, że stabilizuję główkę i "całkiem ładnie siedzę jak na 10 miesięczne dziecko". Jednym słowem, że robię misiowe postępy i że za każdym razem znajduje mnie coraz lepszą.
....Ba! Pewnie, że robię misiowe postępy i jestem coraz sprytniejsza!
 Jeśli chodzi zaś o stricte ortopedyczne sprawy to usłyszałam, że"misiowe stopy są kiepskie", ale "mimo to nie powinny stanowić bariery do misiowej pionizacji". Misiowy ortopeda powiedział te, że misiową szynę mam zakładać teraz tylko na noc i na dwie godziny dziennie...Huraa!...Super!!! Jednym słowem będę teraz mogła wychodzić na spacery już bez "misiowej szynki"!
....i może wtedy inne dzieci przestaną się pytać..."mamo, a co ta dziewczynka ma na nogach?".
Ortopeda zalecił kolejną wizytę jak będę miała misiowy roczek....czyli już za dwa miesiące. Sama jestem ciekawa, czym wtedy zaskoczę misiowego doktorka:D

***
W czwartkowy poranek gimnastykowałam się z misiową mamą. Dziś wyjątkowo dużo ćwiczyłam obroty i przekręcanie na misiowy brzuszek. Ostatnio mama z ciocią Kasią stwierdziły, że ja "znam wszystkie elementy przewrotu, ale mam problem ze złożeniem ich w całość"....oj tam, oj tam... po prostu czasem dopada mnie misiowy leń, albo po prostu nie mam ochoty na misiowe obroty. Jak na przykład zobaczę jakąś nową, fajną zabawkę, to czasem- po zachętach misiowej mamy- przekręcę się na misiowy brzuszek....i to bez niczyjej pomocy!...czyli mała misia potrafi:o)

Po południu wybrałam się z misiową mamą na spacer do parku. W parku wypiłam herbatkę, pooglądałam misiowe kaczki i wróciłam z mamą do misiowego domku.




Po powrocie byłam tak zmęczona, że nie miałam siły na  ćwiczenia i jedzenie misiowego słoiczka. Mama dała mi tylko mleczko i szybko usnęłam. Obudziłam się dopiero po powrocie misiowego taty, kiedy to dostałam misiowy słoiczek. Po wieczornych ćwiczeniach przyszła pora na kąpiel, po które dostałam misiową kaszkę....a tu kilka zdjęć z mojej misiowej kąpieli...






 P.S. ... czyżbym troszkę schudła...;o)



2 komentarze: