piątek, 22 listopada 2013

Mała Misiowa Wymiataczka...czyli autorski sposób na poprawe humoru misiowej mamy

Środa, to dla Małej Misi najpracowitszy dzień w całym tygodniu! Tej środy oczywiście nic się nie zmieniło i również upłynęła mi wyjątkowo pracowicie.
Dzisiaj odwiedziły mnie dwie misiowe rehabilitantki, ciocia Magda i nowa ciocia- Sylwia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w drzwiach pojawiła się nowa twarz.... Dodatkowo ciocia przyniosła ze sobą dużo rehabilitacyjnych sprzętów, które jak się okazało wcale nie były takie straszne! Nowa ciotka (w przeciwieństwie do mnie) okazała się wielką gadułą- oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu- i od razu przypadła mi do misiowego gustu. Powiem więcej....zaczęłam z ciocią "rozmawiać" i nie zauważyłam nawet kiedy minęła godzina misiowych ćwiczeń.
Po Vojcie, drzemce i misiowym mleczku odwiedziła mnie druga misiowa rehabilitantka- ciocia Magda. Z ciocią Magdą też mogłabym ćwiczyć godzinami! Ciocia zawsze na koniec misiowych  ćwiczeń mówi..."Basia, ty jeszcze mogłabyś tak ze dwie godziny bez trudu poćwiczyć!...prawda?" ...ale ostatecznie skończyliśmy na jednej misiowej godzinie.

 ***
Czwartkowy poranek upłynął mi na zabawach w misiowej misie rehabilitacyjnej....mówię Wam, ależ ona jest super! Wybawiłam się w niej za wsze czasy. Zresztą, mogłabym w niej siedzieć cały dzień!- ale nie....nie ma tak dobrze! Po misiowych zabawach znowu przyszedł czas na Vojtę i misiowe ćwiczenia... Ehh! 
Ostatnio się buntuję i "walczę" podczas misiowej Vojty. Zapieram się, mobilizuję wszystkie misiowe mięśnie i.... zamiast zginać misiowe łapki- to je prostuję!...a co! Ileż można ćwiczyć? Dalibyście mi już wszyscy spokój! Ehh...








 



Czwartek to też drugi dzień zapoznawania się z nową misiową rehabilitantką. Pomimo pochmurnej pogody ładnie ćwiczyłam i miałam dobry humor. Co więcej...udało mi się nawet chwilkę podyskutować z misiową ciocią....
Po południu udało mi się chwilkę odetchnąć od mamy i w końcu pobawić się z misiową babcią-czytałyśmy książeczki, bawiłyśmy się misiowymi zabawkami, oglądałyśmy misiowe zwierzątka...ale było fajnie:o)

***
Piątek to dzień oczekiwania na wyniki misiowego rezonansu. Mama -choć nie dawała po sobie poznać- od samego rana chodziła troszkę zaniepokojona i poddenerwowana... Zdecydowałam, że muszę jej  jakoś poprawić humor  i ....sprawiłam jej małą misiową niespodziankę:o)

Po raz pierwszy SAMA- bez niczyjej pomocy- przewróciłam się z brzuszka na misiowe plecki!!!
SAMA!!!
:o)

Oczywiście radości misiowej mamy nie było końca- biła brawo i mówiła do mnie:
 "Huraa!!! 
Brawo Basiu!!! 
Jesteś Wielka ...Kochana!!!
....moja Mała Misiowa Wymiataczka!!! 
( ...zatańczyła nawet ze mną "Macarene"!?! ...co pozostawiam bez zbędnego komentarza;o)

Heh! ...co tam dla mnie taki mały misiowy "obrocik"... a rodzice uchachani przez pół dnia! Jak im niewiele do szczęścia potrzeba...naprawdę;o)



Pomimo  porannego wyczynu nie osiadłam na laurach i całe piątkowe popołudnie upłynęło mi nadzwyczaj pracowicie- na czytaniu  książeczek, masażach i ćwiczeniach z misiową mamą. 
Wieczorem, tato przyniósł wyniki misiowego rezonansu. Badanie wyszło dobrze. Wyniki prawidłowe...prawie bez odchyleń. Uff!!....chociaż tyle! Misiowi rodzice odetchnęli z ulgą.... Oczywiście pozostaje jeszcze skontrolować wynik z misiowym lekarzem, ale coś mi się wydaje, że misiowy rezonans wyszedł na prawdę dobrze:o) 

*
Dziękuję Misiowi przyjaciele za Wasze wsparcie i trzymanie kciuków!!

Dziś Mała Misia jest bardzooo szczęśliwa ...
....a rodzice jeszcze bardziej:o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz