...Uff...wyczerpana, pozytywnie zmęczona....ale jaka zadowolona:o)
W sobotnie popołudnie wróciliśmy z misiowych wczasów- moich pierwszych misiowych wakacji. Misiowi rodzice postanowili "rzucić się na głęboką wodę" i zabrać mnie nad morze...do Międzyzdrojów!
Pomimo, że pogoda nie do końca dopisywała...było cudownie! Byłam bardzo grzeczna, ładnie zniosłam podróż i prawie w ogóle nie płakałam. Codziennie na misiowej twarzy gościł szeroki uśmiech- od ucha do ucha!....a teraz po kolei:
***
Dzień pierwszy- 17.08.2013 (sobota)
W sobotni poranek obudziłam się z samego rana, na misiowe karmienie. Okazało się, że rodzice przygotowali mi misiową niespodziankę... Zaraz po misiowym karmieniu ubrali mnie w marynarski strój i zapakowali do misiowego samochodu (oczywiście z całą górą misiowych sprzętów i rzeczy). Misiowemu tacie ledwo co udało się spakować do misiowego auta...uff..najważniejsze, że się udało!
Pomimo iż było bardzo gorąco, podróż zniosłam bardzo dzielnie. Nie płakałam i tylko misiowym języczkiem dawałam znać, że chce mi się pić i jeść. Niestety, na drodze ekspresowej trafiliśmy na gigantyczny korek i dopiero po godzinie misiowemu tacie udało się zjechać w boczną drogę. Po kolejnej... z dwu godzinnym opóźnieniem udało się dotrzeć na miejsce.
Jedziemy! |
Po przyjeździe, jak tylko wyszliśmy misiowego auta na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wiedziałam, gidze jesteśmy...a już wiedziałam, że będzie fajnie i że tu mi się spodoba! Po rozpakowaniu wybrałam się z rodzicami na obiad. Po południu byłam tak zmęczona podróżą i rozpakowywaniem, że nie miałam już sił iść nad morze i szybko usnęłam...
***
Dzień drugi- 18.08.2013 (niedziela)
Drugi dzień misiowego wyjazdu- to dzień w którym po raz pierwszy zobaczyłam morze.
Przed południem wybraliśmy się na misiowy spacer na plaże. Niestety, misiowa mama pomyliła drogę i zamiast 10 minut szliśmy na plażę prawie godzinę! Ehh...ta mamuśka i jej orientacja przestrzenna... Gdyby nie misiowy tata prędzej doszlibyśmy do Chin niż nad morze! Po powrocie wyruszyliśmy na mały misiowy obiadek.
Przed południem wybraliśmy się na misiowy spacer na plaże. Niestety, misiowa mama pomyliła drogę i zamiast 10 minut szliśmy na plażę prawie godzinę! Ehh...ta mamuśka i jej orientacja przestrzenna... Gdyby nie misiowy tata prędzej doszlibyśmy do Chin niż nad morze! Po powrocie wyruszyliśmy na mały misiowy obiadek.
W oczekiwaniu na obiad... |
...bardzo głodne:o) |
Po misiowym obiedzie z niemałym trudem zapakowaliśmy wszystkie niezbędne misiowe sprzęty i wyruszyliśmy na pobliską plażę.... Oczywiście sam widok morza nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia, ale już jego temperatura...zrobiła! Gdy tylko tatuś zanurzył mi w wodzie misiowe stópki- rozpłakałam się! Jak dla mnie woda była bardzo zimna...i nie mogłam zrozumieć rodziców, którzy później sami zaczęli w nim pływać. Na plaży rozłożyłam się na misiowym kocyku i po krótkim "body-shape" na misiowej plaży ucięłam sobie długą drzemkę...
Brr...jaka zimna woda! |
Wyginam śmiało... misiowe ciał :o) |
***
Dzień trzeci- 19.08.2013 (poniedziałek)
Dziś było zdecydowanie chłodniej, mocno wiało i nie było mowy o spacerze na misiową plażę. Właśnie dlatego, w poniedziałkowe przedpołudnie wybraliśmy się na molo. Tam rodzice pokazali mi falujące morze i statek wikingów.
Mały Misiowy Bosman:o) |
Po powrocie, po małym misiowym "co nieco" poszliśmy do misiowego sklepu... Sklepu naprawdę "misiowego"- bo pełnego małych pluszowych misiów! Mama oczywiście nie mogła przegapić okazji i z dziesiątek misiów wybrała dla mnie tego "jednego"... albo lepiej "tą jedną"- małą słodką misiową rusałkę. Pluszowa misia od razu przypadła mi do gustu i stała się towarzyszką moich misiowych drzemek....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz