Nic, trudno, czekam do weekendu, podobno wtedy mam mieć trochę więcej misiowego luzu. Jak myślicie, czy to w ogóle jest możliwe? Kto to może wiedzieć... Ehh!
Po misiowych turlankach, nie czekam nawet na misiowe jedzonko- tylko idę w misiowe kimonko, a co! Niech mama ma więcej odgrzewania misiowego jedzonka, chociaż tak się mogę odgryźć za tą całą misiową rehabilitację. Szkoda, że tylko w taki sposób....
No, w sumie nie tylko taki. Wieczorem była jeszcze Akcja KUPA:P
Na moje nieszczęście, misiowa mama wyszła wtedy do Stonki. Ehh, ta to wie, kiedy wyjść z domu! ....ale zdążyła się załapać na misiową końcówkę- "czystą przyjemność"- czyli podcieranie misiowej pupci:o) Chociaż tyle...hihi:o)
...a kiedy usnęłam? Oczywiście jak tylko tato wziął mnie w swoje objęcia.
Kochany misiowy tato!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz