wtorek, 8 października 2013

Misiowy brudasek, czyli odwiedzny u znawczyni misiowego jęzorka

Poniedziałek to dzień ćwiczeń i zabaw na misiowej macie. Pomimo pochmurnej pogody z chęcią robiłam misiowe wygibasy i "ładnie ćwiczyłam", a w południe ucięłam sobie długą misiową drzemkę.




W dzień nie miałam ochoty na misiowe gadanie, więc "nabrałam wody w misiowe usta". Dopiero późno w nocy, po misiowym mleczku przyszła mi ochota na nocne rozmowy z misiowym tatusiem...  
Po południu- podczas przerwy w misiowym karmieniu-  sprawiłam niespodziankę misiowym rodzicom.... Przez przypadek pomyliłam sobie mamusiowego bimbołka... ze swoim kciukiem i zamiast maminego cyca wpakowałam do buzi misiowego palucha:o) Jaka euforia i radość zagościła na maminej twarzy...wręcz nie do opisania! To pierwszy raz kiedy włożyłam sobie całego misiowego kciuka do buzi i zaczęłam go intensywnie ssać! Mama prawie się popłakała ze szczęścia i zaraz zawołała misiowego tatę, by pokazać nową misiową umiejętność. Ehh, naprawdę niewiele tym misiowym rodzicom do szczęścia potrzeba! ... ot zwykły kciuk w buzi...i mamy misiowe święto w domu:o)

***

We wtorkowy poranek odwiedziła mnie ciocia Kasia. Byłam senna lecz pomimo tego udało mi się troszkę poćwiczyć... Ciocia przyniosła ze sobą super drewnianą zabawkę która od razu wpadła mi w misiowe oko... Zabawka tak mi się spodobała, że ciocia zostawiła mi ją na troszkę do zabawy:o) Super, dziękuję ciociu Kasiu!:o)
Dziś był też dzień odwiedzin u  misiowego logopedy. Po południu, po misiowej drzemce rodzice zapakowali mnie do misiowego auta i wyruszyliśmy do "znawczyni misiowego jęzorka". Ciocia logopeda bardzo ucieszyła się z moich misiowych postępów w nauce mowy. Powiedziała, że bardzo szybko zareagowałam na misiowe książeczki-bo już po 1,5 miesiąca, a inne dzieci reagują przeważnie dopiero po 3 miesiącach terapii...czyli jest super!;o) Jak przystało na sprytną małą misię- daję radę i z chęcią uczę się nowych misiowych dźwięków!
Podczas wizyty ciocia pokazała misiowej mamie różne logopedyczne zabawy, wspomagając Metode Krakowską i rozwój misiowej nauki mowy.Co ciekawe, w ogóle nie bałam się misiowej cioci i żywo reagowałam na "ciociowe polecenia". Zaczęłam nawet gaworzyć, pokazując tym samym namiastkę moich misiowych umiejętności. Po powrocie byłam tak męczona, że zaraz po misiowy jedzonku ...usnęłam! Misiowi rodzice nie zdążyli mnie nawet wykąpać...nie mówiąc już o misiowych ćwiczeniach.
Dziś w nocy jestem "misiowym brudaskiem"...ale znając misiową mamę, jak tylko wstanę weźmie mnie w obroty i jutro rano przywita mnie poranne misiowe "plum-plum";o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz