niedziela, 27 października 2013

Dzień z misiowym tatą

Sobotę spędziłam na ćwiczeniach i "misiowym dokazywaniu". Pomimo, iż przez pół nocy nie zmrużyłam oka, w ogóle nie byłam śpiąca i przy każdej okazji ujawniałam swój misiowy charakterek. Weźmy na przykład misiowe jedzenie. Po południu, podczas karmienia misiową zupką cały czas robiłam misiowe "prr", brudząc wszystko dookoła- w tym misiową mamę. W pewnym momencie "lekko" podirytowana mama dałą za wygraną...i resztę zupki dostałam od misiowego tatusia...ehh ta mama! W ogóle nie zna się na misiowych żartach! 
Gdy nie ćwiczyłam bujałam się na nowym misiowym bujaku i bawiłam się zwierzątkami z magnetycznej farmy.
A...właśnie, chyba nie widzieliście jeszcze mojego misiowego bujaka...oto i on- misiowy bujak w całej swej misiowej okazałości:



















Wieczorem, po całym dniu misiowego łobuzowania i krótkiej misiowej drzemce, na wpół-śpiąca zostałam wykąpana i po wypiciu misiowej kaszki szybko usnęłam.

***
Niedziela...ahh, jak ja lubię niedziele! Cały dzisiejszy dzień spędziłam na zabawie i spacerach z misiowym tatą...ale było super! Mama, po porannym karmieniu "zawekowała" się w kuchni i tylko przy ćwiczeniach i misiowym jedzonku dawała znać- "że żyje" i nigdzie się nie wybiera.
Przed południem tatuś zrobił mi inhalacje, po których misiowa saturacja poprawiła się na tyle- że przez kilka godzin wytrzymałam bez nochali! Super, mój misiowy nosek choć na chwile odetchnął od plastikowych wąsów!
W południe spacerowałam z tatą po misiowym domku, czytałam książeczki i bawiłam się różowym prosiaczkiem. Po południu "raczkowałam" i sprawdzałam swoje siły na misiowej macie, a po misiowej zupce ucięłam sobie drzemkę po której tato zabrał mnie na niedzielny spacer do parku. Dziś miałam wyjątkowo dobry humor,...naprawdę! No i udało mi się nawet troszkę pogadać! ....w sumie nic dziwnego, cały dzień spędzony z misiowym tatusiem to nie lada powód do misiowego szczęścia:o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz