środa, 30 października 2013

Wielka Misiowa Konspiracja...czyli misiowe ABR

Poniedziałek to dzień misiowego badaniu słuchu ale też dzień odwiedzin cioci Kasi.
Rano odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka i udało się nam troszkę poćwiczyć. Jak zwykle byłam bardzo grzeczna i ładnie ćwiczyła. Po misiowej gimnastyce zjadłam zupkę i ....się zaczęło! 
Rozbolał mnie misiowy brzuszek i misiowa mama znowu miał akcję "kupa".  Na szczęście szybko się uspokoiłam i zasnęłam przy misiowym bimbołku. Pomimo porannej akcji z misiowym brzuszkiem, miałam dziś wyjątkowo dobry humor i udało mi się nawet wydobyć z siebie kilka misiowych dźwięków: "di", "da" i "a". 
W południe odwiedziła nas misiowa Pani doktor, powiedziała że osłuchowo jest "pięknie" -jak przystało na małą misie- i zaleciła picie misiowego syropku na poprawę misiowej perystaltyki jelit. Ehh...zobaczymy czy to coś da, bo mam już dość misiowych akcji i misiowego brzucholka!


Wieczorem, strasszzznie śpiąca pojechałam z rodzicami na misiowe badanie słuchu- ABR (BERA). Rodzice oczywiście nie powiedzieli gdzie mnie zabierają i cały wyjazd utrzymywali w Wielkiej Misiowej Konspiracji. Nie pozwolili mi zasnąć i nie chcieli mi nawet dać misiowego mleczka! Dopiero jak dojechaliśmy do misiowego lekarza dostałam misiowe jedzonko i chwilkę później już spałam. Rodzice obudzili mnie po godzinie...  okazało się, że to już!... po misiowym badaniu! Badanie wyszło dobrze, wynik- lepszy niż za pierwszym razem (kiedy miałam robionego BERA na Szpitalnej). Niedosłuch wyszedł minimalny-na lewe uszło 20 db, a na prawe 30-40 db, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kolejne badanie zrobione przez doktorka. Lekarz stwierdził, że zrobi mi badanie tympanometryczne (błony bębenkowej) i tutaj już wyszły "misiowe kwiatki"- powiedział, że w obu uszkach badanie wyszło nieprawidłowe- choć na lewym uszku wyszło tak "na granicy". Jednym słowem, coś może być na rzeczy i badanie musimy skonsultować z misiowym audiologiem. Lekarz powiedział, że czasem nawet przy tak małym niedosłuchu jaki wychodzi w misiowym badaniu może się zdarzyć, że słyszę zdecydowanie gorzej... ale póki co trzymajmy się tej misiowej-  "optymistyczniejszej" wersji, że niedosłuchu prawie nie ma i że badanie wyszło dobrze! A jak! Nie ma się co martwić na zapas:o) Już mi wystarczy tych misiowych chorób!!!

***
Wtorek, to kolejny dzień przepięknej misiowej pogody. Rano słuchałam książeczek i ćwiczyłam z misiową mamą, a w południe wybrałyśmy się na misiowy spacer do parku. 


Pomimo dość silnego wiatru było bardzo przyjemnie i razem z mamą oglądałyśmy parkowe ptactwo- kaczki, mewy i ulubione misiowe gołębie! ...ale ich było dużo! 
Po powrocie do domku misiowa saturacja poprawiła się na tyle, że mama na trochę odłączyła mi  misiowe noski! Niestety wieczorem znów wróciłam do swoich wąsali...ehh, te misiowe nochale!
Po południu odwiedziła mnie ciocia Magda i znowu pięknie ćwiczyłam. Tym razem ciocia przyniosła wibrującego łosia, który bardzo przypadł mi do gustu. Oczywiście mnie pochwaliła, że ładnie współpracuję i ostatnio zrobiłam takie "małe-duże"misiowe postępy. Małe... dla kogoś kto nie zna Małej Misi, ale duże ...dla cioci i misiowych rodziców:o)

Po południu dostałam jedzonko i poszłam spać w misiowe kimonko, ... a wieczorem spać nie chciałam tylko z tatą rozrabiałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz