W środę, pomimo poprawy misiowego samopoczucia dużo spałam- zwłaszcza w dzień, kiedy odsypiałam swoje nocne wojaże. Byłam jednak na tyle silna, że mama zrobiła mi misiowe masaże i pogimnastykowała mnie na misiowej macie. Czwartek upłynął podobnie jak środa. Misiowa mama wprowadziła mi nawet do ćwiczeń misiową Vojtę- co znaczy, iż było już ze mną całkiem dobrze. Podczas karmienia misiowym słoiczkiem byłam wyjątkowo pobudzona i "podskakiwałam" na kolanach u misiowej mamy. Nie chciało mi się jeść i robiłam misiowe "prr".....wypluwając zawartość misiowej buzi. Rano dostałam słodkie misiowe jabłuszko, po którym na misiowej buzi pojawiły się śmieszne misiowe plamki. Misiowi rodzice najpierw myśleli, żę to reakcja alergiczna ma składnik misiowego słoiczka. Ostatecznie okazało się, iż jest to normalna reakcja kubków smakowych na nowy smak...i tak czasem tak może być, że będą wyskakiwać mi na buzi misiowe plamki.... przypominające trochę misiową wysypkę...hehe...ale śmiesznie;o)
*
Po południu wybrałam się z misiową mamą nas spacer po Parku Sołackiego. Jak tylko wyszłyśmy z misiowego bloku, na mojej twarzy pojawił się misiowy uśmiech...w końcu!.... po tygodniu znowu wyszłyśmy na misiowy spacer, ale mi tego brakowało! Podczas spaceru chciałam siedzieć w pozycji pionowej- złapałam się za brzegi misiowego wózka i dumnym misiowym wzrokiem oglądałam cały misiowy świat. Po powrocie była Vojta i misiowe mleczko.
Po wieczornej kąpieli, wyrwałam z rąk taty słoiczek z mleczkiem i pokazałam jak dorośle potrafię pić misiowe mleczko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz