Gdy nie ćwiczyłam bujałam się na nowym misiowym bujaku i bawiłam się zwierzątkami z magnetycznej farmy.
A...właśnie, chyba nie widzieliście jeszcze mojego misiowego bujaka...oto i on- misiowy bujak w całej swej misiowej okazałości:
***
Niedziela...ahh, jak ja lubię niedziele! Cały dzisiejszy dzień spędziłam na zabawie i spacerach z misiowym tatą...ale było super! Mama, po porannym karmieniu "zawekowała" się w kuchni i tylko przy ćwiczeniach i misiowym jedzonku dawała znać- "że żyje" i nigdzie się nie wybiera.Przed południem tatuś zrobił mi inhalacje, po których misiowa saturacja poprawiła się na tyle- że przez kilka godzin wytrzymałam bez nochali! Super, mój misiowy nosek choć na chwile odetchnął od plastikowych wąsów!
W południe spacerowałam z tatą po misiowym domku, czytałam książeczki i bawiłam się różowym prosiaczkiem. Po południu "raczkowałam" i sprawdzałam swoje siły na misiowej macie, a po misiowej zupce ucięłam sobie drzemkę po której tato zabrał mnie na niedzielny spacer do parku. Dziś miałam wyjątkowo dobry humor,...naprawdę! No i udało mi się nawet troszkę pogadać! ....w sumie nic dziwnego, cały dzień spędzony z misiowym tatusiem to nie lada powód do misiowego szczęścia:o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz