***
Czwartek i piątek upłynął na ćwiczeniach i misiowym drzemaniu. Przez niskie ciśnienie i ponurą pogodę zdecydowanie więcej spałam, powiem Wam w sekrecie, że sen to jeden z moich patentów na "wywinięcie się ze szponów" misiowej mamy... albo raczej z " misiowych pazurów":o)
Pomimo iż minęło kilka dni od momentu zakupu misiowej karuzeli jeszcze nie zdążyłam się nią nacieszyć i dalej z chęcią wpatruję się w kolorowe cyrkowe postacie. Misiowa babcia powiedziała, ze wcale nie jest obciachowa....no pewnie, że nie jest!
Gdy nie spałam "jadłam" misiowe zabawki, jak na przykład moją ulubioną misiową książeczkę...
....nawet podczas misiowych ćwiczeń zawsze znalazłam co godnego spróbowania!
Misiowi rodzice mówią, że mam "ślinotok" i co chwile zaglądają do misiowej buzi z nadzieją wypatrując jakiegoś misiowego zębolka, a tu figa! ....nie ma jeszcze zębola! Mam jednak nadzieję, że niedługo jakiś się pojawi, bo już zaczynają mnie denerwować tym swoim "sprawdzaniem"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz