Obie ciocie zauważyły, że wzmocniły się mi mięśnie rączek, a zwłaszcza nóżek...super! To pewnie dzięki temu, że tak dużo ćwiczymy. Ciocia Magda obiecała mi, że jak się uda to od listopada będzie do mnie częściej zaglądać...3mam ciocię za słowo!
W przerwie pomiędzy ćwiczeniami udał mi się wyjść z mamą do pobliskiego sklepu i na mały misiowy spacerek, a popołudniu udało mi się wydobyć siebie kilka pojedynczych dźwięków. Mama mówi, że się "zeźliłam i nie chcę gadać...ale na otarcie łez dobre i pojedyncze "ej" albo "di""...
***
Czwartek to dzień odwiedzi u misiowego pulmonologa. Rano słuchałam książeczek i ćwiczyłam z misiową mamą. W południe, gdy korzystając z chwili słońca mama chciała wyjść ze mną na dwór okazało się, że nie naładowała baterii w misiowym koncentratorze i musimy siedzieć w domku...ehhh, ta misiowa mama! Znowu zapomniała o najważniejszym... misiowym tleniku!! Niestety cały czas muszę być na tlenie, nie ma wyproś... a tak mam już dość misiowych nochali!!! Po południu odwiedziliśmy misiową pulnomolożkę. Ciocia zaleciła mi częstsze robienie misiowych inhalacji, oklepywania i śluzowania oraz przepisała misiowy antybiotyk. Stwierdziła, że pogorszenie misiowej saturacji może być wynikiem jakiejś infekcji i "zobaczymy jak zareaguję na misiowy antybiotyk"... mam go brać przez cztery dni i za tydzień pojawić się u cioci na wizycie kontrolnej...aż sama jestem ciekawa, czy misiowe lekarstwo coś mi pomoże i czy może uda w końcu mi się "zejść" z misiowych nochali. Kto wie, zobaczymy za tydzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz