Wczesnym rankiem, na wpółprzytomna zostałam porwana przez misiowych rodziców do misiowego samochodu!!! No dobrze, może troszkę przesadzam. Nie był to już wczesny poranek, a godzina 8...i nie byłam wpół-przytomna, tylko już całkiem dobrze rozbudzona (przed wyjazdem misiowi rodzice zdążyli mi jeszcze zrobić misiowe ćwiczenia). Podróż zniosłam dobrze- troszkę drzemałam, troszkę się rozglądałam , troszkę sączyłam misiową herbatkę. Po przyjeździe do firmy Vigo, gdzie "produkują" się misiowe ortezy, okazało się, że muszę jeszcze chwile poczekać. Poczekałam i po jakimś pół godziny zostałam przyjęta na misiową przymiarkę. Ciocia fizjoterapeutka zajmującą się produkcją misiowych ortez telefonicznie skonsultowała szczegóły z misiową rehabilitantką-ciocią Magdą i po niedługim czasie byłam już "prawie" wolna. "Prawie", bo czekała mnie jeszcze jedna przymiarka misiowych ortez. W międzyczasie zdążyłam zrobić swoja misiową akcje-ukochaną zwłaszcza przez misiowych rodziców- akcje "KUPA!", czyli popłakać, zsinieć, popłakać, dostać misiowe nochale, zostać kilka razy odśluzowana, zrobić misiową kupę, popłakać, wypić herbatkę, uspokoić się i...... z uśmiechem na twarzy przywitać wracającą z poprawioną ortezą misiową ciocię:D Ha, ja to mam wyczucie czasu;o) Misiowego oczywiście!
Pewnie jesteście ciekawi, jak będą wyglądać misiowe ortezy? Już zaspokajam Waszą ciekawość i podaję Wam linka, moja orteza to orteza "AFO z butem": http://www.vigo-ortho.pl/ortotyka,7.html
*
Gdy wracałam z misiowymi rodzicami do domu, nie byłam dla nich taka łaskawa jak dla cioci z firmy Vigo i zafundowałam im pokaz misiowych fochów. Już zbierałam się do płaczu kiedy sprytny tato wypatrzył na horyzoncie jakąś misiową jadłodajnie... Okazało się, że rodzice wzięli ze sobą misiowe mleczko, ale zapomnieli o jednej ważnej rzeczy, że odgrzewacz w misiowym samochodzie odgrzewa bardzo bardzo długo...stanowczo za długo jak dla Małej Misi! Sprytny tato wyskoczył więc z misiowego auta i po chwili dumnie kroczył z przydrożnej restauracji trzymając w ręku odgrzaną butelkę. Ahh!!!
Misiowy tato jest od dzisiaj moim bohaterem!!!
Dziękuję misiowy tato:*
*
Po powrocie z Łodzi byłam tak zmęczona, że misiowa mama musiała odpuścić mi wszystkie misiowe ćwiczenia. Uff, chociaż tyle! Szkoda tylko, że to tylko jednorazowe "wolne od misiowych ćwiczeń"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz