czwartek, 9 stycznia 2014

Odwiedziny wujka Marcina i cioci Marty

Tak, wiem!...znowu się opuszczam w misiowym blog'owaniu. Eh! No, ale i tym razem mam dobrą wymówkę.... odwiedziny wujka Marcina i cioci Marty. Hihi:D
Ostatnio mam same odwiedziny..super!!! W końcu jedyna odmiana od Vojty i misiowych masaży:o)
***

 W poprzedni weekend misiowy domek odwiedził wujek Marcin z ciocią Martą. Pomimo iż minęło ju trochę czasu od naszego ostatniego spotkania (na misiowym chrzcie), to wydawać by się mogło, jakbym dalej pamiętała wujka i z ochotą spędzałam czas na jego rękach. Wujek brał mnie na ręce, miział mnie po buzi swoją brodą (tak jak robi to misiowy tato), bawił się ze mną...a nawet zdołał mnie uśpić!!! ...co wbrew pozorom wcale nie jest takie proste;o) Kochany misiowy wujek!
Wujek Marcin  przywiózł ze sobą przesympatyczną ciocię Martę, która przywiozła ze sobą pyszne ciasto marchewkowe, które zniknęło w mgnieniu oka...mniam! Dziękujemy ciociu, za pyszne misiowe ciasto!!!
 *
Dziękuję wujkowi Marcinowi i cioci Marcie za misiowe odwiedzinki. Było nam bardzo miło Was gościć i zapraszamy już na kolejne!!!
 *
Środa to dzień wyjazdu na misiową sesję zdjęciową.... niezrealizowany, urodzinowy prezent od misiowego taty. No, w końcu mogłam pokazać na co mnie stać i okazało się, że mała misia jest stworzona do pozowania:o)....ale niestety, na wyniki misiowej sesji musicie poczekać do lutego ...szkoda:o)
Środa to też dzień odwiedzin misiowej wolontariuszki, cioci Sylwii. Ciocia bawiła się ze mną, nosiła mnie na rękach i czytała mi misiowe książeczki...a jak zaczął boleć mnie brzuszek, to nawet zrobiła mi misiowy masaż. Kochana misiowa ciocia!!! 
 *
Dziękuję, że jesteś i mnie odwiedzasz misiowa ciociu! Naprawdę, dziękuję!!!
*
Ostatnie dni niczym nie różniły się od dni z poprzedniego tygodnia....codzienne inhalacje, masaże, Vojta i tak w kółko...cały Boży dzień! Ehh! Czasem nie wiem jaki mamy dzień tygodnia, bo każdy dzień wygląda tak samo...No chyba, że ma jakiś misiowy wyjazd;o)
Pomimo, iż na razie jestem dalej bez misiowych nochali, to wisi nade mną widmo podłączenia do koncentratora. Dzisiaj byliśmy u doktor pulmonolog. Misiowa doktor powiedziała, że znowu coś mi "rzęzi" w misiowych oskrzelach i będziemy teraz robić cztery razy dziennie misiowe inhalacje....ehh!! Jak ja tego nie lubię! Już sama nie wiem co gorsze....inhalacje z oklepywaniem i śluzowaniem czy misiowe nochale?... Nie no, chyba inhalacje..na pewno inhalacje! Choć dają one mi mocno w misiową kość!
Kochani Misiowi Przyjaciele, trzymajcie kciuki, bym nie wróciła na misiowe nochale!!!
*
Mama mówi, że ostatnio się opuszczam i mało mówię...no może troszeczkę. No, ale jak przystało na małą misię, muszę czasem pokazać swój zadziorny charakterek i się troszkę pobuntować. Jedynym "słowem", które ostatnio pada z misiowych ust to słowo "da"(czasem przez cały dzień nie chcę nic powiedzieć...nic a nic!!!), oznaczające w misiowym języku tyle co "daj". Sami rozumiecie, nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba-pełny misiowy brzuszek i mała misia jest happy:o)




 P.S.Ciocia Marta zdradziła nam przepis na ciasto marchewkowe i misiowym łasuchom podaję linka do strony z której on pochodzi: 
http://www.zafascynowanazyciem.pl/2013/11/ciasto-marchewkowe.html?spref=fb
Misiowa rodzinka gorąco poleca :o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz