czwartek, 30 stycznia 2014

Kto rządzi w misiowym domku?

Środa i czwartek to dalszy ciąg Vojty, masaży i misiowych turlanek...
***
W środę odwiedziła mnie ciocia Iwonka...ale było fajnie! W końcu pojawiła się jakaś nowa twarz w misiowym domu:o)Tym razem nie bolał mnie brzuszek i miałam całkiem dobry misiowy humor. Razem z ciocią bawiłyśmy się zabawkami, uczyłyśmy się literek i leżałyśmy na misiowej podłodze (misiowa rehabilitantka zaleciła nam duużżooo misiowego leżenia na brzuszku i na misiowych pleckach- celem "zmuszenia" mnie do misiowych obrotów). Jak przystało na niesforną małą misie, wcale nie miałam ochoty na misiowe wygibasy. Jak nie muszę się przekręcać i mogę sięgnąć ręką- to sięgam! Jak nie muszę zmieniać pozycji i się obracać żeby wziąć sobie zabawkę- to nie zmieniam i się nie obracam!! ...a po co będę się przemęczać?! Taka głupiutka to ja nie jestem, żeby bez potrzeby turlać się w tą i z powrotem!:o) Udało mi się za to troszkę pogadać...
Od czasu do czasu daję rodzicom popis moich misiowych umiejętności. Oczywiście z głową staram się im dawkować moje misiowe zdolności, żeby za bardzo się nie rozochocili na moje misiowe gadanie. Misiowy tato tak skomentował ostatnio moje misiowe popisy:" Z Basi gadaniem to jest tak: Tydzień "mówienia" i miesiąc przerwy...i tak w kółko".
...i chyba coś w tym jest;o)
W środę wieczorem znowu obudziłam się z wielkim misiowym płaczem...znów bolał mnie misiowy bebzioszek:( okropny, straszny misiowy bebzioch... musimy go wystawić na aukcji na allegro! Jacyś chętni? ... Możecie kupić na prezent komuś za kim za bardzo nie przepadacie;o)








***
W czwartek dalej dopisywał mi dobry misiowy humor. Jednak misiowy brzuch dawał o sobie znać... i w samo południe-podczas turlanek- zrobiłam mamie w misiową pieluszk wielkie pomarańczowe kupsko! Bo "kupki" nazwać tego nie można było!  W ruch poszedł oczywiście śluzak i misiowe nochale...a jak! Na szczęście po wypiciu herbatki szybko się uspokoiłam i akcja KUPA zakończyła się bez ofiar w ludziach i misiach:o)
Wieczorem czekał na mnie masaż (na którym oczywiście usnęłam) i karne turlanki (bo południowe nie doszły do skutku)... Wieczór to też jedyny moment, kiedy mogę pobawić się z misiowym tatą...




 









...i ustalić pewne fakty, kluczowe dla zapewnienia homeostazy w misiowym domku, jak na przykład przypomnienie tego... kto rządzi w misiowym domku??

...i kto tu rządzi!!!
 :o)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz