piątek, 24 stycznia 2014

Kocham szczepienia!!! ...czyli jedno "ała" i cztery dni misiowej laby

Środa to dzień misiowego szczepienia. Jak zwykle byłam bardzo grzeczna i w ogóle nie płakałam. Ciocia pediatra powiedziała, że od ostatniej wizyty widzi postępy w misiowym rozwoju. Mimo tego ocena moje misiowe umiejętności na poziomie pięciomiesięcznego dziecka :o( Ehh... tylko tyle?! Weź ciotka, może choć sześciomiesięcznego?  Ehh...no cóż, z lekarzami się nie polemizuje....
Ale co tam! Dla misiowych rodziców i tak rozwijam się swoim prawidłowym misiowym tempem...a jak wszyscy wiemy misie nie słyną z zawrotnych szybkości:o)
Tak w ogóle to od środy świętuje, okazało się że po szczepieniach nie mogę ćwiczyć, aż cztery dni! Ha, jedno ukłucie i cztery dni laby! Tak to ja mogę mieć codziennie misiowe szczepienia! Huraa! Ale fajnie:o)
***

Czwartek to dzień misiowego obijania, nie miałam Vojty, nie miałam turlanek, nie miałam masaży!!! Słowem żyć nie umierać...! Rano pobumelowałam z mamą w misiowym łóżku, jak zgłodniałam dostałam misiową zupkę. Potem przyszła pora na czytanie misiowych książeczek i leżenie na podłodze (trening misiowych obrotów)...i takim oto sposobem upłynął cały misiowy dzień. Żeby nie było tak idyllicznie, misiowa mama robiła mi masaż buzi i o dziwo nawet za bardzo nie protestowałam. Powiedziała, że bierzemy się za moją otwartą buzię i wystawianie misiowego jęzorka. Ehh...znowu? Znowu powrót masaży?! Brak mi słów, brak misiowych słów! Nawet w misiowe "wolne"...






***
Piątek to dzień odwiedzin cioci Iwonki- misiowej Wolontariuszki. Ciocia jest super-fajna i zawsze razem bawimy się w różne ciekawe zabawy. Gdy się nudzę ciocia nosi mnie na rękach i "oprowadza" po misiowym domku-pokazuje choinkę, śnieg za oknem i pluszowych przyjaciół. Dzisiaj, podczas odwiedzin misiowej cioci rozbolał mnie brzuszek. Jak zwykle trzeba było założyć misiowe nochale, odśluzować i takie tam...Ciocia zachowała zimną krew i razem z mamą pomogły mi się uspokoić- pomasowały mi misiowy brzuszek i dały mi herbatkę. Potem ciocia nosiła mnie na rękach, aż brzuszek przestał mnie boleć. Misiowa ciociu- dziękuję!
Wieczorem, pohuśtałam się na misiowym bijaku. Potem tato zrobił mi misiowe inhalacje i po wypiciu kaszki poszłam spać w misiowe kimonko:o)



P.S. ...aż nie mogę uwierzyć, że przede mną jeszcze dwa dni misiowego obijania! 
:o)

4 komentarze:

  1. Moja Lenka na każdym szczepieniu płakała ;(
    Zapraszam do nas :D
    http://www.mama-lenki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za zaproszenie, będziemy odwiedzać!

      Usuń
  2. pozdrawiamy i niech miś wypoczywa, żeby nabrać sił na ćwiczenia. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń