Niedawno zobaczyłam swoją starą zabawkę, zachomikowaną gdzieś w otchłani misiowego pudełka i....przekręciłam się do niej z plecków na misiowy brzuszek!...i to 2 razy:o)
Był to oczywiście jednorazowy pokaz misiowych umiejętności....tak "na odczepne", żeby pokazać misiowym rodzicom, że: "umiem i potrafię". Teraz misiowa mama będzie musiała poczekać pewnie z tydzień albo i dwa na kolejne "misiowe show"....ale sami dobrze wiecie, że szczęście trzeba dawkować- a misiowym rodzicom tym bardziej, żeby za bardzo "uchachani" od rana do wieczora nie chodzili i nie wymyślali mi kolejnych ekstrymalnych ćwiczeń!
*
Wtorek upłynął mi pod znakiem doskonalenia jedzenia misiową łyżeczką, ćwiczeń Vojtą i Bobathem ...oraz słuchania misiowych płyt. Gdy nie jadłam- to ćwiczyłam, albo po prostu spałam:o)W ogóle to ostatnio najlepiej wychodzi mi (o dziwo!).....jedzenie misiową łyżeczką. Tak się rozsmakowałam w babcinych zupkach, że mogę je jeść 2 razy dziennie!
*
...a tu niespodzianka:o)
Wspomnienia z misiowych wyjazdów i kilka zdjęć z misiową rodzinką- babciami, dziadkiem, wujkami i ciociami:o)
Wspomnienia z misiowych wyjazdów i kilka zdjęć z misiową rodzinką- babciami, dziadkiem, wujkami i ciociami:o)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz