piątek, 28 czerwca 2013

Misiowy pulmunolog.. czyli nieświadome świętowanie Światowego Dnia Spirometrii

Za nami wizyta u misiowego pulmunologa...a raczej misiowej pulmunolożki:o)
W czwartkowe przedpołudnie pojechałam z misiowymi rodzicami do Pani doktor. Zaleciła prewencyjne inhalacje z soli fizjologicznej i częste misiowe oklepywania... czyli tak naprawdę nic nowego. 
Przeglądając moja misiową dokumentację pulmunolog przeczytała wynik tomografii misiowej główki.  Zauważyła, że w prawym misiowym uszku zostały opisane pewne zmiany, mogące wpływać na misiowy słuch. Misiowi rodzice się troszkę zmartwili, bo nikt wcześniej im nie zwrócił uwagi na ten fragment opisu misiowego uszka, mogący wyjaśniać  niedosłuch jaki wyszedł w prawym uszku w badaniu BERA...ehh.... Na razie jednak nie ma się co martwić na zapas, choć pewnie będę musiała mieć powtórzone misiowe badania....

 

 
























Po powrocie od pani doktor odwiedziła nas misiowa rehabilitantka-ciocia Magda.  Pomimo, iż była to pora misiowego karmienia dałam radę i ładnie ćwiczyłam z misiową ciocią. Ciocia ustawiała mnie jak do siedzenia i zabierała ręce mówiąc..."niech mama patrzy, sama siedzę!"
Po odwiedzinach misiowej cioci, dostałam misiowe mleczko i od razu usnęłam.
Po południu znowu ćwiczyłam misiowe siedzenie i muszę powiedzieć, że coraz lepiej mi ono wychodzi!! 







 





















 Wieczorkiem były misiowe ćwiczenia, kąpiel i misiowe mleczko, po którym usnęłam w ramionach misiowego taty.


***
W piątkowy poranek odwiedziła mnie misiowa rehabilitantka- ciocia Kasia. Pięć minut przed jej przyjściem głośno się rozpłakałam...i to było na tyle z misiowej rehabilitacji. Prawie całą godzinę żaliłam się cioci i misiowej mamie, mówiłam "bu..." Bolał mnie misiowy brzuszek i uspokoiłam się dopiero po misiowej herbatce.
Po misiowym mleczku chwilkę się zdrzemnęłam. Obudziła mnie mama na misiowe ćwiczenia- Vojtę, Bobathy, masaż rączek i nóżek.
Dziś po kąpieli rodzice ubrali mnie w smerfowego bodziaka i bawiłam się chwilkę z misiową myszką. 

 







Wieczorem dostałam misiowy marchewkowo-buraczano-pietruszkowy koktajl. Muszę powiedzieć, że całkiem mi smakował i szybko wypiłam całą butelkę mleczno-warzywnej zupki.
Na zmianie misiowego taty  drzemałam na misiowym brzuszku i bawiłam się różowym słonikiem.



P.S. Dowiedziałam się dzisiaj od misiowej babci, że wujek Hubert świetnie zdał maturę...najlepiej z całej szkoły! Super misiowy wujku, bardzo się cieszymy!
Gratulacje  od całej misiowej rodzinki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz