piątek, 7 czerwca 2013

Pusta misiowa butla tlenowa... czyli odstawianie misiowych nosków



Piątkowy poranek zaskoczył mnie wyjątkowo ładną pogodą i bezchmurnym niebem. Po porannych ćwiczeniach i misiowym mleczku, misiowa mama zabrała mnie na spacer do pobliskiego parku. Dziś było bardzo ale to bardzo cieplutko. W parku oglądałam kaczki prowadzające po parku malutkie kaczuszki. Słuchałam szumu strumyka, śpiewu ptaszków i … rechotu żab. Było bardzo przyjemnie i z misiową mamą obeszłyśmy prawie cały park! Niestety pod koniec naszego spaceru zrobiłam się bardzo głodna i misiowa mama musiała dać mi mleczko. Po powrocie do domku dostałam resztę misiowego mleczka i udało mi się zasnąć. Dopiero po powrocie do domu, mama zauważyła, że w czasie spaceru skończył się tlen w misiowej butli….i jakiś czas radziłam sobie (i to nie najgorzej) bez niego. Dlatego dzisiaj misiowa mama nie zakładała mi nosków… tylko na ćwiczenia, do jedzenia i momentami jak miałam gorszą saturację. Jednym słowem jest dobrze i mała misia daje radę!




 



 Po misiowej drzemce przyszłą pora na misiowe ćwiczenia, masaże –rączek, nóżek i zabawy na misiowej macie.  Najedzona miałam dużo energii i z ochotą łapałam wiszące kolorowe zabawki. Po południu była nauka misiowego jedzenia. Tym razem traf padł na deserek z jabłek.  Jakie było zdziwienie misiowej mamy, kiedy pod koniec karmienia… gdy misiowa mama straciła nadzieję że cokolwiek uda mi się połknąć…przełknęłam i otworzyłam pustą misiową buzię.  Huraa! Misiowa mama znowu cieszyła się jak dziecko.  Generalnie misiowe jedzenie idzie mi ciężko, ale przez to że mama jest taka uparta i natrętnie wkłada mi jedzenie do buzi….to dla świętego spokoju- rozpuszczam jedzonko i połykam…a czasem po prostu zasysam jak misiowe mleczko. Misiowa mama mówi, że najważniejsze jest, że zaczęłam połykać coś innego niż herbatka i misiowe mleczko.
Wieczorem, po misiowej kąpieli przytuliłam się do misiowego taty i słodko usnęłam...

1 komentarz: