czwartek, 2 maja 2013

Misiowa epidemia choroby

Dzisiaj czułam się o wiele lepiej, niż przez ostatnie dni. Nie miałam już gorączki i uśmiechałam się wesoło do misiowych rodziców.





Niestety misiowi rodzice nie mieli tyle szczęścia co ja ...od rana źle się czuli, bolały ich gardła i musieli chodzić w maseczkach po domu. Jednym słowem w domu mielismy misiową epidemię choroby. Rodzice wyglądali przezabawnie w tych zielonych maseczkach:D...jak Wojownicze Żółwie Ninja..hihi... brakowało im tylko przepaski na oczy;) 
 Rano udało mi się ocyganić rodziców....udawałam, że śpię i dzięki temu odpuścili mi jedne inhalacje. Niestety, po południu nie miałam już tyle szczęścia i znowu były wziewy, oklepywanie i husianie na misiowej huśtawce, ehh..... jak ja nie lubię tych misiowych inhalacji.
Dzisiaj mama poszła po moje lekarstwa do apteki i zajmował się mną tata miś. Bawiliśmy się razem zielonym krokodylkiem. Jak wróciła do domu powiedziała, że wyglądam jak mały samuraj:)
Wieczorem nie chciało mi się spać i bawiłam się z misiowym tatą...ale było nam wesoło. Potem przyszła mama i stwierdziłam, że jak tata poszedł spać to "co ja się będę z mamą bawić?"....i też poszłam spać....w misiowe kimono:)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz