Sobota upłynęła mi na nauce ssania, jedzenia oraz walce z nawrotem
misiowej biegunki.
Dziś w nocy nie chciałam spać i nie licząc pół godzinnej drzemki nie
spałam od 3 rano do 12, dając się tym samym misiowej mamie we znaki.
Rano odwiedziła nas ciocia logopeda, która zrobiła mi masaż
buzi. Miałam też lekcję nauki smaków. Dostałam na łyżeczce misiowy serek
homogenizowany, który ostatecznie za każdym razem lądował na śliczniaczku. Jednym
słowem bawiłam się z ciocią w misiową zabawę pt: „kto szybciej wypluje serek z
buzi”. Ciocia wkładała mi serek do buzi, ja go rozpuszczałam misiową ślinką i ….
wypluwałam. Ciocia powiedziała, że jest ze mnie mały rozpuszczalnik- mały misiowy
rozpuszczalnik:)
Rodzice
też bawili się ze mną w misiową zabawę...
Rano udało mi się wypić butelką całą porcję mleka i było pysznie…mniam!
Mleczko to jest to co
małe misie lubią najbardziej:o)
Niestety misiowy brzuszek znowu
dał o sobie znać i miałam kolejny nawrót biegunki... okropny misiowy brzuszek:/
Po południu dostałam od taty misia śliczną różową grzechotkę,
która bardzo mi się spodobała. Podziękowałam za nią tatusiowi serią misiowych
uśmieszków.
Bravo za całą butelkę :) Śliczne ma te uśmieszki
OdpowiedzUsuń