Ostatnio przestawiły mi się pory dnia i budzę się w nocy
myśląc, że to już dzień.
W niedzielny poranek wstałam na długo przed wschodem słońca,
dając mamie misi do wiwatu! Mama
wykorzystała fakt mojego rozbudzenia i położyła mnie na misiowym brzuszku. Oczywiście
nie przeszkodziło mi to w wyciąganiu sobie misiowych nosków.
W niedzielne popołudnie wybrałam się z misiowymi rodzicami
na niedzielny spacer. Było bardzo…ale to bardzo ciepło. Tym razem postanowiłam
być troszkę grzeczniejsza niż ostatnim razem i z ciekawością obserwowałam misiowy świat.
Cały spacer z zaciekawieniem zerkałam
zza gondoli wózka na zielone drzewa, parkowe gołębie i błękitne niebo.
Było tak
przyjemnie, że podczas misiowego postoju udało mi się nawet zdrzemnąć.
Po
powrocie ze spaceru misiowi rodzice zrobili mi kąpiel i poszłam w misiowe kimono.
Przespałam cały wieczór i jedno misiowe karmienie. Obudziłam się dopiero w misiowy
poniedziałek o 2 w nocy.
W poniedziałek miałam dobry humor i gaworzyłam z ochotą z misiową
mamą….mówiłam „a”, „ag”, „e”,” au” itd.. Rano dużo ćwiczyłyśmy, jak zwykle: rączki, nóżki, leżenie na brzuszku i Vojte.
Mama postanowiła sprawdzić moje misiowe
umiejętności , m.in. to jak sobie radzę z pełzaniem i misiowymi obrotami z plecków na
brzuszek.
Najpierw ćwiczyłyśmy obrót na
lewą stronę, jednak jako psotna misia nie chciałam za bardzo współpracować . Tym
bardziej jakie było zdziwienie misiowej mamy, kiedy zaczęłyśmy ćwiczyć obrót na
prawą stronę. Najpierw z łatwością przewróciłam się na boczek, a potem ….udało
mi się przewrócić na misiowy brzuszek!!! Po raz pierwszy, sama przewróciłam się
z plecków na brzuszek !!! To prezent urodzinowy dla misiowej babci :D Pomimo, iż mój obrót
nie był do końca idealny (pod koniec obrotu „zostaje” mi jedna rączka i za
każdym razem ktoś musi mi pomóc ją „wyciągnąć”) , to i tak misiowi rodzice są bardzo
szczęśliwi, że z dnia na dzień robię coraz większe postępy. Misiowa rehabilitacja
przynosi efekty…i misiowa rodzinka jest szczęśliwa :o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz