Już kolejny dzień wyjątkowo dobrze spało mi się przed południem i razem z tatą spaliśmy prawie do 10. Potem były inhalacje, oklepywanie i husianie na misiowej huśtawce. Potem troszkę porozrabiałam. Cały czas chciałam wyciągnąć sobie noski...no i sondę. Noski to mój wróg publiczny nr 1.
hm..a może tak bym sobie noski wyciągnęła? |
....już prawie złapałam.... |
.....jeszcze troszkę.... |
...i już noków w nosie nie ma:) |
W dodatku byłam już baaardzoo głodna i tata misio musiał pomóc mi w trzymaniu misiowego smoczka. Dwie godzinki spędziłam na ciumaniu!
Wieczorem w ogóle nie chciało mi się spać- chciałam się bawić z misiowymi rodzicami. Słuchałam karuzeli i wkładałam wszystkie zabawki do misiowej buzi- musiałam spróbować, czy są smaczne....mniam mniam...
...a tak próbowałam zjeść swoje rączki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz