Po południu wybraliśmy się na wycieczkę do poznańskiej IKEI i ...o dziwo byłam super-grzeczna! W ogóle nie płakałam i się nie denerwowałam, wręcz przeciwnie! W sklepie zaczęłam się śmiać i gaworzyć, wydając przy tym różne misiowe odgłosy:D Ale misiowi rodzice mieli ze mnie ubaw...hehe. Tata najpierw powiedział, że "chyba podmienili mu dziecko...bo to nie jest przecież jego Mała Misia", a potem, że jest ze mnie "typowa kobieta"- "wystarczy ją wpuścić do sklepu i już jest szczęśliwa". Rodzice powiedzieli, że w życiu by nie przypuszczali, że tak pozytywnie zareaguję na taki duży sklep. W IKEI misiowi rodzice zrobili małe zakupki, a ja dostałam misiową książeczkę i paluszkowe-pacynki.
Po powrocie bawiłam się misiową książeczką...przewracałam strony śliniąc po kolei każdy jej róg...
Teraz misiowy tata ma na mnie sposób i jak coś ode mnie chce, to mówi: "Basiu, zrób to czy tamto ...to pojedziemy do IKEI!":o)
Wieczorem szybko zgłodniałam...i rozpłakałam się bardzo podczas misiowych ćwiczeń. Podczas kąpieli cały czas wkładałam rączki do buzi i chciałam ciumać misiowe paluszki...
...a na zmianie misiowego taty już bawiłam się wesoło misiowymi grzechotkami:o)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz